- Był to mecz z cyklu: zdobyć trzy punkty, dopisać je do bilansu i zapomnieć o nim. Poziom tego meczu nie był zbyt wysoki. Było dużo walki. Pogoda nam nie pomagała. Najważniejsze są trzy punkty, które zdobyliśmy z niezłym rywalem, jakim niewątpliwie jest drużyna GKS-u Bełchatów. Przed nami spokojny tydzień, a w piątek jedziemy do Lubina po zwycięstwo - rozpoczął swoją wypowiedź Radosław Matusiak.
Zdaniem napastnika Widzewa, GKS to dobra drużyną, która w meczu z Widzewem pokazała, że potrafi grać w piłkę. - GKS jest silną drużyną, do meczu z nami nie przegrali jeszcze wiosną ani jednego spotkania. Mimo tego, że warunki były średnie, pokazali, że potrafią grać w piłkę, utrzymywać się przy niej. Może nie stworzyli sobie zbyt wielu okazji, ale momentami pokazali, że dobrze grają - przyznał.
Pod koniec niedzielnego spotkania, czerwono-biało-czerwoni głównie się bronili. Nie potrafili oni zagrozić bramce bełchatowian, którzy zamknęli widzewiaków na ich połowie. - Niepotrzebnie ostatnie dwadzieścia minut graliśmy na własnej połowie. Czasami nawet na własnej szesnastce. Momentami było bardzo niebezpiecznie. Musimy to przeanalizować, aby więcej do takich sytuacji nie dochodziło, bo gdy mamy korzystny wynik, to my powinniśmy prowadzić grę - powiedział.
Mecz z GKS-em Bełchatów miał wyjątkowy wymiar dla Widzewa. Spotkanie to, było pożegnaniem zmarłego przed kilkoma dniami wybitnego zawodnika Włodzimierza Smolarka, który przy al. Piłsudskiego święcił największe sukcesy. - To był szczególny mecz, ale na boisku nie było czasu myśleć o tym. Staraliśmy się grać jak najlepiej i tak jak w każdym meczu, walczyliśmy o trzy punkty dla Widzewa - mówi widzewiak.
Były reprezentant Polski pojawił się na placu gry w drugiej połowie, zastępując Mehdiego Ben Dhifallaha. Wychowanek Widzewa dał dobrą zmianę i wniósł sporo ożywienia do gry w przodzie. - Ciężko mi oceniać mój występ. Tutaj trener wyciągnie wnioski z tej zmiany. Trenuję, staram się na treningach i jestem do dyspozycji trenera w każdym meczu - zakończył.