Widowisko przeciętnej jakości stworzyły w sobotnie popołudnie zespoły Floty i GKS-u Katowice. Zakończyło się ono bezbramkowym remisem, a jakiekolwiek emocje przyniosła dopiero druga połowa. Wtedy to oba zespoły miały swoje "pięć minut", w których mogły przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.
- Oczywiście chcieliśmy wygrać, jednak ten wynik jest dla nas dobry i jesteśmy z niego zadowoleni. Świnoujście to ciężki teren, boisko i otoczka tego stadionu są specyficzne. Kluczem do wywalczenia punktu była walka. Przeciw Ruchowi Radzionków tej walki zabrakło, w sobotę była i od razu przyszedł efekt - szanował rezultat pomocnik Damian Chmiel.
Okresem bezdyskusyjnej przewagi świnoujścian były minuty po zmianie stron, gdy nie schodzili oni z połowy GKS-u i dwukrotnie zmusili do dużego wysiłku Witolda Sabelę.
- Owszem, byli groźni, ale te sytuacje nie były jakieś stuprocentowe. My też staraliśmy się zaatakować. Rakels wybiegł sam na sam z bramkarzem i gdyby lobował, to wyszlibyśmy na prowadzenie - argumentował jeden z jaśniejszych punktów katowiczan w sobotę.
Podopieczni Rafała Góraka po kwadransie opanowali sytuację i wraz z upływem czasu coraz częściej dochodzili do głosu. Końcówka należała już zdecydowanie do nich, a okres przewagi o mały włos nie został ukoronowany golem. Po uderzeniu z rzutu wolnego Damiana Chmiela i zamieszaniu w polu karnym piłka nawet zatrzepotała w siatce, jednak arbitrzy dopatrzyli się spalonego.
- Kiedy będziemy analizować mecz i obejrzę zapis wideo, to będą mądrzejszy i powiem - czy bramka była sprawiedliwa, czy może sędzia miał rację. Trochę się w tej sytuacji zdenerwowałem, ponieważ z mojej perspektywy spalonego nie widziałem. Futbolówka była dobrze uderzona, a w polu karnym był taki tłok, że arbiter musiał wykazać się "dobrym wzrokiem", żeby wypatrzyć tam nieprawidłowość - komentował na gorąco Chmiel.
Brak zwycięstw to dziś nie jedyny problem GKS-u. Na pierwszy plan w doniesieniach medialnych z ostatnich dni wysuwają się nieporozumienia organizacyjne (czytaj więcej -->).
- Przede wszystkim jesteśmy piłkarzami, wychodzimy na boisko z myślą o zwycięstwie i nie zastanawiamy się wtedy nad całą otoczką. Sytuacja w jakimś stopniu nas dotyczy, ale tak do końca do nas nie dociera. Sytuacja powinna się niedługo wyjaśnić i wszyscy będziemy zadowoleni, że GKS nadal będzie GKS-em - opowiedział pomocnik.
- Mamy przed sobą kolejne mecze, które musimy wygrać. Na początek przyjeżdża Dolcan i myślę, że tej potyczki nie zakończymy bez punktów. Wówczas morale zespołu pójdzie w górę - zapowiedział.