Wszystko musi zatrybić - rozmowa z Januszem Kubotem, trenerem Zawiszy Bydgoszcz

Zawisza Bydgoszcz od zwycięstwa i porażki rozpoczął rundę wiosenną na zapleczu T-Mobile Ekstraklasy. Beniaminek stracił za sprawą tego fotel wicelidera, a o jego odzyskanie powalczy w sobotni wieczór na własnym stadionie z Flotą Świnoujście.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Marcin Ziach: Prawdziwy Zawisza to ten, który dużo strzela i dużo traci z meczu z Olimpią, czy ten który dużo traci i gra nieskutecznie - z Radzionkowa?

Janusz Kubot: Mój zespół ma wiele oblicz i to nie napawa mnie optymizmem. W Radzionkowie mieliśmy więcej z gry, ale nie potrafiliśmy wykorzystać okazji, które sobie stworzyliśmy. W derbach z Grudziądzem cztery bramki strzeliliśmy, ale trzy straciliśmy i to też nie może wystawiać nam dobrej cenzurki.

W Radzionkowie zagrał wicelider z drużyną walczącą o utrzymanie. To jednak Zawisza zapłacił frycowe beniaminka.

- Dostaliśmy w tym meczu bramkę na samym początku spotkania i musieliśmy się otworzyć, co było okazją dla Ruchu do wyprowadzania kontrataków. Zapłaciliśmy w tym meczu dużą cenę, zostawiając na boisku mnóstwo zdrowia i mnóstwo serca. Szkoda tym bardziej, że ten mecz zakończył się naszą porażką. To co nasuwa mi się na myśl po tych dwóch kolejkach, to fakt, że gramy słabo w obronie, a i w ataku nie mamy zbyt wielu argumentów. Brakuje nam typowego egzekutora, ale już go nie damy rady zatrudnić i musimy radzić sobie bez niego.

Zimą padło w Bydgoszczy hasło, że Zawisza ma walczyć o awans do T-Mobile Ekstraklasy?

- Jesteśmy w pierwszej "trójce" tabeli i będąc na takiej pozycji nikt takiej szansy nie przepuści. Żeby jednak o ten awans sukcesywnie powalczyć, musi w klubie pojawić się wiele czynników, które w jednym momencie będą potrafiły zatrybić. Na jesieni tryby chodziły bardzo dobrze, na wiosnę jest już gorzej. Brakuje nam zdecydowanie Łukasza Skrzyńskiego, który leczy uraz i na wiosnę jeszcze nie zagrał. Gdybym miał na boisku tego zawodnika, mogę pokusić się o stwierdzenie, że połowy bramek z tych, które straciliśmy, po prostu by nie było.

Brak kapitana boleśnie odciska się na postawie Zawiszy?

- Mamy ogromne problemy jeśli chodzi o grę obronną. "Skrzynia" był jesienią takim zawodnikiem, który na boisku umiał to wszystko poukładać i zespół tych błędów nie popełniał. Teraz, owszem, mamy doświadczonych stoperów, ale oni nie umieją się na boisku ustawić, zaasekurować tak dobrze, jak chłopaki, którzy grali w defensywie jesienią. Siedem bramek straconych w dwóch meczach, to na drużynę, która chce awansować bardzo zły rezultat.

Do siatki rywala trafiliście za to pięć razy.

- Owszem, ale powinno być ich znacznie więcej. Z Olimpią zmarnowaliśmy masę dogodnych sytuacji, w Radzionkowie też mogliśmy strzelić więcej niż jedną. W obu tych meczach umieliśmy atakować i utrzymywać się przy piłce, ale ładna gra nie przekładała się na bramki. To boli, bo naprawdę na boisku dajemy z siebie wszystko, a wynik nie idzie z tym w parze.

Zimowe okienko transferowe ocenia pan pozytywnie, czy jednak niedosyt kadrowy zostaje?

- Przesytu na pewno nie było, bo jak wspomniałem wcześniej nie poczyniliśmy żadnych wzmocnień w linii napadu. Musimy jednak twardo stąpać po ziemi i być realistami. Klubem jesteśmy takim, a nie innym i nasz budżet nie jest z gumy. Życzenia były duże, ale możliwości nie pozwoliły spełnić każdego z nich. Pewne braki kadrowe są i to widać, ale musimy sobie radzić z tym co mamy.

T-Mobile Ekstraklasa w takiej sytuacji to nie są jednak za wysokie progi?

- Stać nas na to, żeby o ten awans powalczyć. Musi zbiec się jednak kilka bardzo ważnych składnych. Przede wszystkim drużyna musi brać na siebie większą odpowiedzialność za wynik, dobrze by było, gdyby gracze kontuzjowani wrócili do gry. Mankamentów na razie nam nie brakuje i nie odważę się powiedzieć, że wywalczymy ten awans. Zrobimy wszystko, żeby tak się stało, ale wszystko zweryfikuje liga.

Póki co wszystkie drużyny z czołówki zawodzą i to dodaje walce o awans dodatkowych rumieńców.

- Patrząc na tabelę na pewno można odnieść wrażenie, że te dwie kolejki z rundy wiosennej niewiele w jej układzie zmieniły. Dobrze spisuje się Piast, nieźle wygląda Termalica. My też powoli powinniśmy dochodzić do formy, jakiej bym sobie życzył. Ostatnio punkty straciła nawet Pogoń, więc nie ma co załamywać rąk. Szansa jaka była, taka jest i tylko od nas zależy czy ją wykorzystamy.

Kolejnym rywalem w drodze po awans będzie Flota Świnoujście.

- To dla nas kolejny mecz, w którym zagramy o trzy punkty. Na własnym stadionie jesteśmy groźni dla każdego i musimy swoje atuty umieć wykorzystać. To nie będzie dla nas łatwy mecz, musimy nastawić się na ciężki bój. Jestem jednak przekonany, że jeżeli przeciwstawimy się walką i determinacją, to stać nas na zdobycie całej puli.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×