- Po to wychodzę na murawę, żeby pokazać się dobrej strony. Nie ma nic lepszego niż budowanie formy poprzez mecze. Cieszę się, że jest mi to dane - stwierdził Marcin Kikut.
Niegdyś - jeszcze w barwach Amiki Wronki - "Kiki" występował na prawym skrzydle i potrafił strzelić kilka goli w sezonie. To był najlepszy okres w jego karierze. Czy jest możliwość, że w Kolejorzu także zagra w pomocy? - To prawda, że im jestem bliżej bramki, tym lepiej mi idzie. Jednak na dzień dzisiejszy tematu powrotu na skrzydło nie ma. Sztab szkoleniowy widzi mnie na boku obrony i właśnie na tej pozycji staram się grać jak najlepiej. Gdyby zaszła potrzeba, to oczywiście mogę przejść do pomocy, ale decyzja należy do trenera.
W sobotę lechici sprawiali wrażenie pewnych siebie. Grali spokojnie, jakby wiedzieli, że prędzej czy później zdobędą bramki na wagę trzech punktów. - Byliśmy przekonani, że to będzie najtrudniejszy pojedynek z trzech, które rozgrywaliśmy u siebie. Chodziło przede wszystkim o kwestie psychologiczne. Bardzo zależało nam na wygranej i musieliśmy zachować pełną koncentrację. Cracovię skazano na porażkę jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego, dlatego nie miała nic do stracenia. Goście próbowali atakować i stworzyli kilka sytuacji. Jednak to my osiągnęliśmy cel. Udało nam się to, bo byliśmy konsekwentni - zanalizował Kikut.
W lany poniedziałek drużynę Mariusza Rumaka czeka bardzo trudna wyjazdowa potyczka z Koroną Kielce. Złocisto-krwiści preferują futbol fizyczny i są bardzo niewygodnym przeciwnikiem. Jak sobie z tym poradzić? - Musimy po prostu odpowiedzieć tym samym. Trzeba przeciwstawić Koronie ostrą, agresywną grę oraz dołożyć jakość, której nam nie brakuje. Uważam, że nie musimy się tego rywala obawiać. Wręcz przeciwnie - jesteśmy podbudowani ostatnimi zwycięstwami. Po dobrze przepracowanym tygodniu na pewno celem będzie zdobycie trzech punktów - oznajmił 29-letni defensor.
Margines błędu jeśli chodzi o Kolejorza jest w praktyce zerowy. Mimo trzech wygranych z rzędu, poznaniacy mają cztery oczka straty do podium i muszą wyprzedzić trzy zespoły. - Trudno się z tym nie zgodzić. Faktem jest, że podnieśliśmy się z dna, lecz do szczytu wciąż jest daleko. Dlatego w każdym spotkaniu musimy się nastawiać na zainkasowanie pełnej puli. Tylko to da nam nadzieję, że zagramy w pucharach. Nadzieja to odpowiednie słowo, bo gwarancji nie mamy żadnej - powiedział Kikut.
Ile brakuje jeszcze Lechowi, by osiągnąć optymalną dyspozycję? - Mamy swoje atuty, ale na tak kiepskim boisku ciężko je zaprezentować. Dlatego momentami stosujemy proste środki. Na pierwszym miejscu jest przecież osiągnięcie korzystnego wyniku. Jeśli chodzi o mecz z Cracovią, to do rezultatu staraliśmy się dołożyć odpowiedni styl. Myślę, że momentami to się udawało - zakończył Kikut.