Tym razem piłkarzom Śląska Wrocław udało się zdobyć trzy punkty. W sobotę wrocławianie pokonali PGE GKS Bełchatów, chociaż to goście sprawiali korzystniejsze wrażenie. - Graliśmy mecz, w którym wydawało się, że jesteśmy faworytem. Z grą, szczególnie w pierwszej połowie, mieliśmy ogromne problemy. Jeśli można użyć słowa szczęście, pewnie też ono nam dopisywało, ale mieliśmy dwóch zawodników, którzy odegrali szczególną rolę - Marian Kelemen i Łukasz Gikiewicz w ataku, który tam samodzielnie wojował z rywalami. Czekałem, żeby mu dołożyć kogoś do współpracy, bo momentami było bardzo ciężko i obawiałem się o stratę bramki. Tym bardziej, że drużyna z Bełchatowa grała niby schematycznie, ale te piłki za obrońców były groźne. Wyczuwam od pewnego już czasu, że porażki zrobiły trochę spustoszenia w układzie nerwowym naszych obrońców. Pocieszające jest, że w ostatnich pięciu minutach, kiedy trzeba było dołożyć ambicji i walki, zawodnicy do końca nie pozwolili sobie wyrwać zwycięstwa - skomentował Orest Lenczyk, trener wrocławskiego Śląska.
Opiekun zielono-biało-czerwonych przypomniał także sytuację z poprzedniego sezonu. Wtedy wrocławianie mieli na kilka kolejek przed końcem gorszy bilans niż teraz, ale ostatecznie udało im się zdobyć wicemistrzostwo Polski. - Uważam, że chwała tym, którzy wygrali, bo nie jest sztuką grać bardzo dobrze i wygrać wysoko, ale sztuką jest właśnie doprowadzić do takiego wyniku, jak w spotkaniu z GKS-em w sytuacji, gdzie ci, którzy blisko nas w tabeli, rozegrali spotkanie tuż przed nami (mecz Legii Warszawa z Ruchem Chorzów - dop.red.). Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, co się dzieje nad nami w tabeli. Tym wszystkim, którzy zapomnieli o poprzednim roku przypomnę, że w tym samym czasie, czyli po 25. kolejkach, ile drużyna miała punktów. Otóż byliśmy wtedy na czwartym miejscu, natomiast ostateczny efekt, czyli wicemistrzostwo Polski, uznano za ogromny sukces. W tej chwili jak mamy sześć, albo nawet siedem punktów więcej od analogicznego czasu z poprzedniego roku, to fala krytyki jest tak dosadna, że ja z jednej strony nie mam pretensji do tych, których to może bawi, ale też chcę podkreślić, że to, co jest, to również jest zasługą tych zawodników, którzy są w klubie. Jeszcze zostało pięć kolejek - zaznaczył "Oro Profesoro".
- Mnie trenerskie życie uczy, że w jeden tydzień wszystko potrafi się zburzyć, albo dać szansę na zrobienie czegoś, co jest bardzo długo oczekiwane - dodał nawiązując do formy jego podopiecznych oraz sytuacji w tabeli T-Mobile Ekstraklasy.
Trener Śląska żyje również nadzieją, że jego zawodnicy nie "zaniedbają" się przez Święta Wielkanocne. - Jesteśmy po rozmowie z piłkarzami, dostali oni wskazówki żywieniowe. Mieli dokładną informację, kto w jakim miejscu znajduje się pod tym względem i we wtorek spotykamy się na treningu. Nie widzę w tym żadnego problemu tym bardziej, że jesteśmy z sobą non stop. Nie sądzę, że ci piłkarze zaniedbają się przez święta - podsumował doświadczony trener.