Franciszek Smuda odwiedził komisariat w środę o 15 przed udaniem się do Dortmundu na pojedynek Borussii z Bayernem. Selekcjonerowi biało-czerwonych towarzyszyli dziennikarze kolońskiego Expressu, którzy w niedzielę poinformowali o incydencie z udziałem Sławomira Peszki i Marcina Wasilewskiego. - Nie, nie popełniłem jeszcze żadnego przestępstwa - zażartował "Franz", wchodząc do budynku.
Później selekcjonerowi nie było już do śmiechu, ponieważ poznawał szczegóły wydarzenia, które, jak sam przyznaje, zepsuły mu całe święta. - Chciałem usłyszeć, jak było naprawdę - powiedział Smuda, odnosząc się do faktu, że Peszko zaprzecza oskarżeniom i wynajął adwokata, by bronić swoich interesów.
Wnioski z rozmowy z funkcjonariuszami, którzy zatrzymali "Peszkina" i rozmawiali z "Wasylem"? - Powiedziano mi, że Peszko był pijany. W takim razie nic z tego, drzwi do kadry są dla Sławka zamknięte. Już raz mu się to zdarzyło. W przypadku Wasilewskiego sprawa wygląda inaczej, a poza tym on miał już w swoim życiu wystarczająco dużo pecha - podsumował Smuda.
Smuda definitywnie wykluczył Peszkę ->>>
Smuda nie posłucha gwiazd Borussii i nie da szansy Peszce. "Ja rządzę w kadrze" ->>>