Mecz w Stalowej Woli miał rozpocząć się planowo o godzinie 16.00. Kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem zawodów pojawiła się groźba, że mecz może nie dojść do skutku, albo może się opóźnić. Delegat Polskiego Związku Piłki Nożnej, Adam Kirpsza miał bowiem zastrzeżenia co do żurawia, który znajduje się tuż przy stadionie. Obiekt w Stalowej Woli jest bowiem remontowany i ramię żurawia znajdowało się nad murawą. Decyzją delegata do Stalowej Woli w trybie pilnym ściągnięto operatora maszyny, który musiał dokonać zmiany jego pozycji. - Czekaliśmy cierpliwie. Było trochę nerwowości, rozprężenia z tego tytułu - powiedział po zawodach opiekun Stali Mirosław Kalita.
Co niektórzy kibice nieco zniesmaczeni postanowili nie czekać i udali się do domu. Na trybunach pojawiały się co rusz to inne wersje opóźnienia. Jedna z nich mówiła nawet o tym, że gracze Pogoni protestują, gdyż nie dostają na czas pieniędzy. Warto także nadmienić, iż w Stalowej Woli potyczka Stali z Pogonią była jedenastą na stadionie przy ulicy Hutniczej i po raz pierwszy delegat PZPN stwierdził, iż żuraw budowlany nad obiektem stwarza zagrożenie dla życia.
Najbardziej pokrzywdzeni przełożeniem konfrontacji byliby zapewne piłkarze ekipy z Siedlec, którzy narażeni by byli na dodatkowe koszty związane bądź z noclegiem, bądź z kolejnym przyjazdem. Ostatecznie wszystko potoczyło się szczęśliwie i mecz został rozegrany. - Nie wiem jakie są przepisy. Trudno mi cokolwiek komentować. Nie chcę się wypowiadać. Trudno mi powiedzieć, czy takie ustawienie żurawia miało stwarzać aż takie zagrożenie. Tak to było przedstawiane. Na szczęście przyjechał operator. Mecz się odbył a były przesłanki, że może spotkanie zostanie przełożone. Terminarz i tak jest mocno napięty - powiedział trener Pogoni Piotr Szczechowicz.
Zamieszanie z żurawiem w Stalowej Woli
Sobotnie spotkanie w Stalowej Woli pomiędzy miejscową Stalą a Pogonią Siedlce rozpoczęło się z 35-minutowym opóźnieniem. Wszystko przez żurawia znajdującego się na stadionie przy ulicy Hutniczej.