- Zdawaliśmy sobie sprawę, że Olimpia ma teraz zupełnie inny zespół niż jesienią i to się potwierdziło. Goście spisywali się całkiem nieźle, zwłaszcza przed przerwą. Później to my doszliśmy do głosu, wykorzystaliśmy swoje szanse i odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo. Mimo to uważam, że elblążanie sprawią jeszcze niejedną niespodziankę - powiedział Tomasz Magdziarz.
Warciarze mieli inicjatywę przez całe spotkanie, szwankowało jednak ostatnie podanie. - Mniej więcej wypełnialiśmy to co nakreślił nam trener. Wykorzystywaliśmy boczne sektory boiska, było sporo dośrodkowań. Co do ich jakości... Nie chciałbym zwalać winy na stan murawy, ale prawda jest taka, że nawet gdyby biegał tu Cristiano Ronaldo, to przy próbie centrowania z pierwszej piłki pewnie kopnąłby się w czoło. Dobrze, że w drugiej połowie udało się przeprowadzić składną akcję, w której wreszcie wszystko poszło jak należy - dodał Magdziarz.
Narzekania na nawierzchnię Stadionu Miejskiego wracają niczym bumerang po każdym meczu - zarówno Lecha, jak i Warty. Trudno się z nimi nie zgodzić, wszak obie poznańskie drużyny starają się grać kombinacyjnie i gdy trafiają na słabszego przeciwnika, to znajdują się w gorszym położeniu. - Po tej murawie piłka nie toczy się tak jak powinna, dlatego ciężko precyzyjnie dośrodkować. Nie zmienia to oczywiście faktu, że pierwsza połowa meczu z Olimpią była kiepska w naszym wykonaniu i musimy o niej jak najszybciej zapomnieć - zakończył Magdziarz.