W ostatnich dniach pojawiły się informacje, jakoby zainteresowany jego sprowadzeniem był czeski trener Zagłębia Lubin Pavel Hapal. - Nie mam kontaktu ani z trenerem Hapalem, ani z nikim z Lubina - ucina Jirsak i jasno deklaruje: - Nie rozmawiałem jeszcze z Wisłą o nowym kontrakcie, ale chciałbym zostać.
Do Wisły trafił latem 2007 roku jako jeden z pierwszych nabytków duetu Maciej Skorża - Jacek Bednarz. W ciągu pięciu sezonów rozegrał dla Wisły 152 oficjalne mecze, w których zdobył 8 bramek i zanotował kilkanaście asyst. Zawsze grał na środku pomocy, ale w ostatnich dwóch meczach trener Michał Probierz zrobił z niego prawego obrońcę.
- Trener mnie tak ustawia, a ja się cieszę, że jestem na boisku, bo chcę grać dla tej drużyny. Nie jest to łatwe zadanie, ale jeśli piłkarz coś umie, to musi potrafić zagrać na każdej pozycji. Jak Sergei będzie kontuzjowany, to wezmę rękawice i stanę w bramce (śmiech). Bok obrony to ciężka pozycja. Tam się biega dwa razy więcej niż w środku pomocy. Z drugiej strony z Ivicą Ilievem na boku gra się fantastycznie - mówi 28-letni Czech.
Jirsak słynie z tego, że zawsze mówi szczerze to, co myśli i nie owija w bawełnę. Kiedy w minionym sezonie idąca po tytuł mistrzowski Wisła notowała wpadki, jego koledzy z drużyny pozostawali w dobrych humorach i mówili, że to tylko wypadek przy pracy, a Jirsak nazywał rzeczy po imieniu. Teraz jest podobnie. Kiedy większość wiślaków cieszyła się ze zwycięstwa z Łódzkim Klubem Sportowym (3:2), Jirsak mówił: - W 60. minucie przestaliśmy grać. Wcześniej graliśmy kolektywnie, ale po stracie gola na 1:3 każdy myślał, że sam weźmie to na siebie, strzeli dwie bramki, założy "dziurę" - tak się nie gra. Każdy musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy zagrał dobrze te ostatnie 30 minut.