Po bezbramkowym remisie z Widzewem Łódź i remisie 1:1 Lechii Gdańsk ze Śląskiem Wrocław strata Pasów do zajmujących pierwszą bezpieczną pozycję w tabeli T-Mobile Ekstraklasy gdańszczan utrzymała się na poziomie 4 punktów.
- Mieliśmy dwie dobre okazje. Ja sam miałem jedną stuprocentową sytuację. Dostałem wyśmienitą piłkę od Koena. Powinna być bramka - bezapelacyjnie. Szkoda, że nie udało się wygrać, bo moglibyśmy być w miarę spokojni przed trzema ostatnimi kolejkami - mówi Grzelak. Cracovia w meczu z Widzewem oddała tylko jeden celny strzał na bramkę łodzian: - Ta statystyka jest dla nas przykra. Jest wręcz upokarzająca. Bez sytuacji nie zdobywa się bramek. Powinniśmy stwarzać sobie zdecydowanie więcej okazji.
- Uważam, że szanse na utrzymanie są bardzo duże. Czekają nas ciężkie spotkania, Lechia i ŁKS też nie mają łatwo, a między tymi trzema zespołami rozegra się ten thriller. Nasze trzy ostatnie mecze są do wygrania. To nie jest mission impossible. Może mnie trochę poniosło, że szanse są bardzo duże - są duże - przekonuje Grzelak, który nie zgadza się z tym, że Pasy nie wyglądają na boisku jak zespół walczący o życie: - Jeśli tak mówią kibice, to można ich rozgrzeszyć, bo nie każdy dobrze się zna na piłce, ale jeśli tak mówią dziennikarze, to nie mogę się z tym zgodzić. Piłkarz jest tak skonstruowany, że codziennie walczy o to, by być lepszym, by grać w lepszym klubie, by zarabiać lepsze pieniądze. Jeśli ktoś mówi o braku zaangażowania, to ja tego nie rozumiem.
Grzelak przyszedł do Cracovii w marcu, już po zamknięciu okna transferowego, wiążąc się z Pasami kontraktem do końca sezonu. Co po ewentualnym spadku krakowian z ekstraklasy? - Nie chciałbym wybiegać w przyszłość. Chciałbym się skupić na tym, co jest teraz, czyli pomóc Cracovii w utrzymanie. Co będzie dalej, to się okaże.