Pomocnik Jagi udowadnia, że nie jest z "papieru"

Marcin Burkhardt wrócił do pełni sił po urazie, jakiego nabawił się w wyjazdowej potyczce z Zagłębiem Lubin i staje się coraz ważniejszym ogniwem zespołu Tomasza Hajty. W grze pomocnika Jagi procentują dziś doświadczenia zebrane w Szwecji.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Po blisko miesięcznej przerwie Marcin Burkhardt wrócił do wyjściowej jedenastki Jagiellonii Białystok. Doświadczony pomocnik w ostatnich tygodniach wracał do pełni sił po urazie, jakiego nabawił się w wyjazdowej potyczce z KGHM Zagłębiem Lubin i Tomasz Hajto nie mógł liczyć na jego grę w dłuższym wymiarze czasowym.

Przed dwoma tygodniami "Bury" pojawił się na boisku w drugiej połowie meczu z PGE GKS Bełchatów (0:2), a w ostatnim meczu z Górnik Zabrze (2:1) wybiegł już w wyjściowym zestawieniu białostockiej drużyny i przebywał na boisku przez godzinę. - Nie byłem gotowy na grę przez pełne 90 minut, dlatego trener zdecydował się na zmianę. Postąpił chyba słusznie, bo w środku pola zaczęły się pojawiać duże dziury, które trzeba było załatać. Wszedł "świeży" Łukasz Tymiński i trochę tę sytuację opanował - przyznaje Burkhardt.

W potyczce ze śląską drużyną były gracz m.in. Legii Warszawa imponował walecznością. Kilkukrotnie popisał się efektownymi przechwytami boiska, nie bał się też sytuacji stykowych i gry wślizgiem. - Tego rodzaju walki w środku boiska nauczyłem się grając jeszcze w Szwecji. W Norrkoping wymagano od nas takiej postawy i wpiło mi się to w krew. Mam zresztą w Polsce coś do udowodnienia, bo wielu fachowców mówi, że jestem "papierowym" zawodnikiem, który odstawia nogę w walce o piłkę. Pokazałem im, że jednak potrafię powalczyć - ocenia gracz Jagi.

Przed Jagiellonią seria dwóch meczów wyjazdowych. Białostocka drużyna na terenie rywala niczym nie przypomina niepokonanego zespołu ze Słonecznej. - Tak się złożyło, że na wyjazdach nam nie idzie, ale nie będziemy mieli lepszej okazji na przełamanie, niż pojedynki z walczącymi o mistrzostwo Polski Legią i Śląskiem Wrocław. Czekają nas dwie bardzo ciężkie batalie, ale mamy świadomość, że kiedyś w końcu na wyjeździe się przełamiemy i nic nie stoi na przeszkodzie, by teraz dwukrotnie solidnie zapunktować - przekonuje pomocnik żółto-czerwonych.

Dla Burkhardta mecz ze stołeczną drużyną będzie powrotem na Łazienkowską. - W Legii miałem lepsze i gorsze momenty, ale to już zostawiam za sobą. Gram dla Jagiellonii i bardzo chciałbym w tym meczu wystąpić. Wszystko zależy od trenera czy zdecyduje się na mnie postawić, ale ja liczę, że przypomnę się kibicom z Warszawy. Nie będzie na to lepszej sposobności niż strzelić zwycięską bramkę, albo przy niej asystować, ale nie podpalam się szczególnie. Najważniejsze, żebyśmy w meczu z potentatem tej ligi potrafili zapunktować - wskazuje gracz drużyny ze stolicy Podlasia.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×