Wojciech Kędziora: Obie te sytuacje były z gatunku tych, które muszą wpaść

Piast Gliwice bardzo niespodziewanie uległ przed własną publicznością Ruchowi Radzionków 0:1, po bramce Krzysztofa Danielewicza. Porażka dla podopiecznych Marcina Brosza może być bardzo bolesna w skutkach i może odbijać się czkawką po zakończeniu obecnego sezonu.

Niebiesko-czerwoni nie sprostali Ruchowi Radzionków i z boiska schodzili pokonani i ze spuszczonymi głowami. - Gdy się nie strzela bramki, to ciężko myśleć o jakichkolwiek punktach. Nie twierdzę też, że zagraliśmy super mecz, ale mieliśmy swoje sytuacje i powinniśmy je wykorzystać. Ruch rozegrał dobry spotkanie i było nam trudno coś zrobić i w konsekwencji przegraliśmy - powiedział po ostatnim gwizdku sędziego zawiedziony Wojciech Kędziora, napastnik Piasta Gliwice.

Gliwiczanie stwarzali sobie sytuacje podbramkowe. Najlepszych z nich nie wykorzystali Ruben Jurado oraz Jan Buryan, bowiem świetnie w bramce spisywał się Seweryn Kiełpin. - Te okazje były bardzo dobre, ale mieliśmy też kilka innych szans. Jednak obie te sytuacje były z gatunku tych, które muszą wpaść. Niestety piłka nie chciała znaleźć drogi do bramki i z minuty na minutę grało się nam coraz ciężej i ostatecznie przegraliśmy. Jest nam bardzo przykro - rozkładał ręce "Kędi".

Gol, który przesądził o zwycięstwie przyjezdnych padł w dość dziwnych okolicznościach. Rzut wolny z boku boiska wykonywał Krzysztof Danielewicz, który chciał dośrodkowywać w pole karne, piłka jednak przeszła zarówno piłkarzy Ruchu, jak i Piasta, i ostatecznie zaskoczyła bezradnego Jakuba Szmatułę. - Akurat byłem w tamtym momencie w naszym polu karnym. Piłka przeszła z prawej strony i nikt nie zdołał jej wybić. Wydaje mi się, że to właśnie ja miałem się jej pozbyć spod bramki, ale nikt jej nie dotknął, wpadła do bramki i zaskoczyła Kubę - opisał sytuację bramkową były gracz Zagłębia Lubin.

Strata punktów w meczu z Cidrami może kosztować podopiecznych Marcina Brosza sporo. Tych punktów może zabraknąć na koniec sezonu, gdy będą ważyły się losy awansu do ekstraklasy. - Pozostało jeszcze sześć meczów, gdzie tych punktów można zrobić sporo. Jednak to spotkanie było ważne, ale do końca będziemy starali się wygrywać - zapowiedział napastnik.

Kilka minut przed zakończeniem spotkania, najbardziej zagorzali kibice gospodarzy opuścili trybuny. To na pewno nie wpłynęło mobilizująco na piłkarzy. - Z pewnością takie zachowanie deprymuje, ale jest to prawo kibica. My będziemy wierzyć do ostatniej kolejki, żeby to, co dotąd wywalczyliśmy, nie poszło na marne - zaznaczył 32-latek.

Najlepszy strzelec Piasta nie grał w spotkaniu z Olimpią Grudziądz z powodu kontuzji, której nabawił się w meczu z Olimpią Elbląg. W Gliwicach drżeli o to czy "Kędi" wyzdrowieje na starcie z podopiecznymi Artura Skowronka. Jak obecnie przedstawia się sytuacja zdrowotna snajpera? - W tygodniu nie było jeszcze wiadomo czy uda mi się zagrać, ale ostatecznie decyzja była pozytywna i wyszedłem na boisko. Mam nadzieję, że w kolejnych meczach będzie jeszcze lepiej - zakończył Wojciech Kędziora.

Komentarze (0)