Piłkarze Śląska Wrocław złapali formę w końcówce sezonu. Wrocławianie wygrali drugi mecz z rzędu, skorzystali z potknięcia Legii Warszawa i znów są liderem T-Mobile Ekstraklasy. W czwartek aktualni jeszcze wicemistrzowie Polski ograli 3:1 Jagiellonię Białystok. - Musieliśmy stoczyć bój do końca o zwycięstwo, nie patrząc na to, co się dzieje na pozostałych stadionach. Jestem przekonany, że co najmniej częściowo naprawiliśmy to, co wcześniej zepsuliśmy. To nam daje szansę z Wisłą prawdopodobnie również stoczyć kolejny bój o zwycięstwo, bo inny wynik nam nie da tego, co wydaje się możliwe - skomentował Orest Lenczyk.
Z drużyną z Białegostoku wrocławianie wygrali po dwóch golach Przemysława Kaźmierczaka i jednym trafieniu Roka Elsnera. - Muszę przyznać, że to kolejny mecz, w którym bramki decydowały o tym, jak graliśmy. Były sytuacje, że poszliśmy za ciosem i utrzymywaliśmy się długo przy piłce. To rozzłościło Jagiellonię, która chciała odrabiać straty. W pewnych fragmentach gry miała nawet przewagę, ale to my zdobywaliśmy bramki. Dawało nam to szansę grać, nawet wykopując piłkę z własnej połowy. Mimo wszystko przeprowadziliśmy też kilka akcji, które miały szansę powodzenia. Bramka stracona z rzutu karnego zaogniła troszkę sytuację, a niektórzy zawodnicy czuli już zmęczenie w nogach, doszło do nerwowej gry. Na szczęście okazało się, że pokazowe wykonanie rzutu wolnego dało nam prowadzenie, które na tyle opuściło nerwy, że do końca byliśmy w grze - zaznaczył doświadczony trener.
Opiekun WKS-u podziękował także swoim piłkarzom oraz skierował słowa w stronę kibiców Śląska. - Dziękuję zawodnikom za włożony trud w tym meczu. Mówili, że będą walczyć do końca i to uczynili. Cieszę się, że publiczność w nas wierzyła i dopingowała nas do końca. Były takie momenty, że nawet wykop daleko w aut był oklaskiwany przez publiczność, co przypomniało mi mecze w Anglii, gdzie nie liczą się tylko gole, ale również walka na boisku i każda akcja przerwana przeciwnikowi - podkreślił trener.
W czwartkowym spotkaniu Orest Lenczyk znów dokonał kilku zmian w składzie. Na prawej stronie pomocy zagrał na przykład Tadeusz Socha, który jest nominalnym defensorem. - Tadziu np. z Cracovią z prawej strony zrobił kilka świetnych rajdów, nawet grając w obronie. Jest wypoczęty, ostatnio mniej grał i waleczny. Puściłem go na wojnę z tymi zawodnikami Jagiellonii, którzy są bardzo szybcy. Było widać, że trzech, czterech takich mieli - wyjaśnił "Oro Profesoro".
Już w niedzielę zielono-biało-czerwoni zagrają z Wisłą Kraków. To w tym meczu rozstrzygnie się to, czy Śląsk zdobędzie mistrzostwo Polski. - Najważniejsze dla mnie jest to, że za kilka dni gramy w Krakowie z Wisłą. Jestem przekonany, że to jest mecz przyjaźni, a na boisku to będzie Waterloo (miejsce słynnej bitwy, będącej ostateczną klęską Napoleona - dop.red.) - stwierdził trener WKS-u. Nie widzi on siebie jednak w roli Napoleona i nie zamierza tak skończyć, jak on. - Mam więcej włosów, to pewnie nie - zażartował doświadczony szkoleniowiec.
A Wisła niech nawet nie próbuje się podkładać Śląskowi.Dlaczego ? bo co jej zrobisz jak się podłoży ? do Prokuratury pójdziesz ? Nie bądź śmieszny kolego Mistrza Polski już znamy WKS ŚLĄSK WROCŁAW Czytaj całość