Po zwycięstwie 1:0 nad Wisłą Kraków piłkarze Śląska Wrocław zostali mistrzami Polski. Dla Piotra Ćwielonga to już trzeci tytuł, a wcześniejsze wywalczył grając jeszcze w barwach Białej Gwiazdy. - Tak naprawdę to już moje trzecie mistrzostwo, ale myślę, że to będzie najbardziej smakować, ponieważ będąc w Wiśle Kraków teoretycznie szansa na mistrza jest 70 procent, a jednak na Śląsk nikt nigdy nie liczył i zrobiliśmy w poprzednim roku niespodziankę, czyli wicemistrzostwo, a teraz mistrzostwo. Naprawdę będzie to smakować potrójnie - mówił "Pepe" po niedzielnym meczu.
W ostatnich meczach niezbyt często pojawiał się on na murawie. Niedzielne spotkanie także oglądał tylko z trybun. - Miałem kontuzję. Naderwałem więzadło w kostce, więc musiałem pauzować cztery mecze, na pewno było szkoda. Teraz byłem zdrowy, niestety nie załapałem się do 18-stki, aczkolwiek jak najbardziej trzymałem kciuki za chłopaków i cieszę się, że doszliśmy wszyscy razem do tego, co sobie zaplanowaliśmy - zaznaczył piłkarz.
Ćwielong opowiedział także historię pewnego zakładu z Rafałem Gikiewiczem, rezerwowym bramkarzem mistrzów Polski. - Możecie pojechać z Gikiewiczem, bo założył się ze mną, że jeżeli zdobędziemy mistrzostwo Polski wytatuuje sobie na ręce trenera Oresta Lenczyka i nagle teraz zmienia zdanie i wyjdzie na to, że jest ogólnie trochę niesłowny - mówił Ćwielong do dziennikarzy.
- Wiadomo, że szanse na mistrzostwo nie były takie, jak po meczu z Jagiellonią, dlatego może się o to założył. Los tak chciał, że wszyscy razem cieszymy się z mistrzostwa Polski. Mam nadzieję, że przynajmniej w następnym tygodniu Rafał pójdzie do jakiegoś studia i wytatuuje sobie trenera. Teraz wymyśla, że medal sobie wytatuuje. Mam nadzieję, że wywiąże się z tego - wyjaśnił piłkarz Śląska.