W sobotę Chelsea wygrała w finale Pucharu Anglii 2:1 i po raz siódmy sięgnęła po to trofeum. The Reds chcieli wziąć rewanż za ten mecz i pomógł im Roberto Di Matteo. Włoch dokonał wielu zmian w składzie i próżno było szukać takich graczy jak: Frank Lampard, Didier Drogba, Juan Mata, Ashley Cole czy Petr Cech. Także Kenny Dalglish zdecydował się na roszady, ale nie aż tak drastyczne. Wprawdzie zabrakło Stevena Gerrarda, to jednak w ataku wystąpili Luis Suarez oraz Andy Carroll.
Urugwajczyk świetnie rozpoczął ten pojedynek. Założył aż trzy "siatki" Johnowi Terryemu . Anglik bardzo słabo radził sobie w tym spotkaniu i zawinił już w 19. minucie. Wówczas dał się minąć Suarezowi, napastnik wpadł w pole karne i nabił piłką Michaela Essiena. Ross Turnbull był bez szans, tak jak sześć minut później. Znów błąd popełnił Terry, który tym razem się pośliznął. Jordan Henderson wyszedł sam na sam z bramkarzem Chelsea i płaskim strzałem podwyższył prowadzenie Liverpoolu.
Po kolejnych 180 sekundach było 3:0. Tym razem Daniel Agger po strzale głową z pięciu metrów mógł cieszyć się z bramki. Jeszcze w pierwszej połowie Liverpool mógł zdobyć kolejne dwa gole. Najpierw kapitalny strzał z 20 metrów oddał Stewart Downing (trafił w poprzeczkę), a później ten sam gracz nie wykorzystał "jedenastki" za faul Branislava Ivanovia na Carrollu. Downing uderzył piłką w słupek.
Pięć minut po zmianie stron Chelsea zdobyła gola. Ramires pokonał Jose Reinę i zamiast prowadzenia 5:0, było już tylko 3:1. Na szczęście dla The Reds 11 minut później błąd popełnił Turnbull. Tak wybił piłkę, że ta trafiła pod nogi Jonjo Shelveya. Ten nie namyślając się skierował futbolówkę do pustej siatki z 25 metrów.
Liverpool wygrał 4:1 i wyprzedził w tabeli Fulham Londyn. Zajmuje dziewiąte miejsce, a Chelsea jest szósta i ani nie spadnie, ani nie awansuje o żadną pozycję.
Liverpool FC - Chelsea Londyn 4:1 (3:0)
1:0 - Essien (sam.) 19'
2:0 - Henderson 25'
3:0 - Agger 28'
3:1 - Ramires 50'
4:1 - Shelvey 61'