- Zadzwonił do mnie Piotrek Rutkowski i powiedział, że wobec podpisania kontraktu z Trałką, oferta Lecha nie jest już aktualna - mówi Dimitrije Injac w rozmowie z portalem Weszło. Mariusz Rumak przyznał, że z każdym z zawodników, którzy nie przedłużyli jeszcze umowa była dżentelmeńska umowa, że w ich miejsce może zostać zakontraktowany inny zawodnik - Nieco inaczej pojmuję umowę dżentelmeńską, ale może to wynika z tego, że nie rozumiem wszystkich niuansów języka polskiego - dodaje.
Według naszych informacji brak podpisania nowego kontraktu przez Injaca nie wynikał ze zbyt dużych wymagań finansowych, tylko przez rozbieżności co do długości trwania umowy. - Od samego początku powtarzam, że nie chodzi tylko o pieniądze, bo największe pensje dzisiaj płacą kluby na Wschodzie. Tutaj chodzi o sposób prowadzenia rozmów, o określenie, czy Injac jest zawodnikiem, który sprawdził się w trakcie 5 lat grania, jako zawodnik, jako kolega, jako człowiek i wokół którego przez kolejne 3-4 lata można wychowywać młodych zawodników, czy też Injac jest zawodnikiem w stylu "zrobił swoje i może odejść", na którym nie można już opierać budowania drużyny - opowiada "Dima".
Injac przyznał, że obecnie przebywa na urlopie, ale po powrocie był gotowy do dalszych negocjacji. Lech jednak nie zamierzał czekać, bo jeśli przez kilka miesięcy nie porozumiał się z Serbem, to nie było pewności, że teraz uda się osiągnąć kompromis. Poznaniacy mogliby więc zostać na lodzie. - Jestem na urlopie i mentalnie byłem przygotowany na rozmowę z początkiem czerwca. A poza tym nigdy nie ukrywałem, że dobrze czułem się w Poznaniu i odpowiadała mi atmosfera kibicowska na Bułgarskiej. Podobało mi się także na wszystkich nowoczesnych stadionach w Polsce, w Krakowie, Gdańsku, Wrocławiu, Warszawie czy nawet w Lubinie. Będąc teraz w Serbii, mam porównanie i mogę powiedzieć, że infrastruktura sportowa w Polsce zrobiła nieprawdopodobny skok w związku z Euro 2012 - zakończył Injac.