Piłkarze Stali Stalowa Wola po ostatnich nieudanych meczach chcieli w końcu odnieść zwycięstwo. Łowiczanie także chcieli przerwać passę potyczek bez wygranej. Mimo iż była to ostatnia kolejka w II lidze grupie wschodniej, to obydwa zespoły chciały ją zakończyć dopisując do swojego dorobku trzy punkty. Ani jednym, ani drugim ta sztuka się nie udała, ale po kolei...
Sobotnie spotkanie w Stalowej Woli toczyło się bez udziału publiczności. To efekt zachowania fanów Stalówki podczas potyczki z Motorem Lublin. Od pierwszych minut groźnie zaatakowali gospodarze, którzy szybko starali się objąć prowadzenie. Stalowcy często próbowali dośrodkowywać w pole karne, ale większość akcji oskrzydlających nie była udana. Po niezłym początku potem rywalizacja toczyła się głównie w środkowej części placu gry i przypominała istną kopaninę. Zespół Pelikana Łowicz cierpliwie czekał jednak na swoją szansę. Taka gościom przydarzyła się 25. minucie i od razu została wykorzystana.
Łowiczanie skrupulatnie rozegrali zespołową akcję zakończoną miękką wrzutką w pole karne. Do piłki najwyżej wyskoczył Krzysztof Brodecki i nie dał szans debiutującemu w bramce Stali Dawidowi Wołoszynowi. Po stracie gola zielono-czarni znów ruszyli do ataku, ale brakowało im tak zwanego ostatniego podania. W związku z tym większość akcji nie kończyła się nawet strzałem. W 34. minucie podopieczni Mirosława Kality dopięli jednak celu. Po rzucie rożnym Krzysztof Stodoła sparował główkę Tomasza Lewandowskiego na poprzeczkę, ale dobitka z bliska Wojciecha Fabianowskiego była już skuteczna. Chwilę później Stalówka mogła już prowadzić. Jarosław Piątkowski wpadł bowiem w pole karne, huknął pod poprzeczkę, jednak świetnie interweniował golkiper Pelikana. Następnie w dogodnej sytuacji spudłował Przemysław Żmuda.
Niewykorzystane okazje się mszczą - mówi jednak piłkarskie porzekadło. W 40. minucie spod bocznej chorągiewki zacentrował Maciej Wyszogrodzki, a akcję bezbłędnie sfinalizował Konrad Kowalczyk. To była główka nie do obrony dla młodego bramkarza Stali.
Od początku drugiej połowy piłkarze Stali dalej śmiało atakowali. Na efekty trzeba było poczekać do 64. minuty. Wtedy to do piłki w polu karnym dopadł Artur Cebula i oddał bardzo ładny, precyzyjny strzał po długim słupku. Trzeba przyznać, że sytuacja była trudna, ale młody zawodnik Stali pokazał, że drzemią w nim spore możliwości. W kolejnych minutach goście starali się uspokoić grę. Gospodarze natomiast próbowali zadać decydujący cios, lecz brakowało im skuteczności. W 80. minucie drużyna Stali Stalowa Wola mogła jednak stracić gola, lecz dobrej sytuacji nie wykorzystał Kowalczyk.
W końcówce potyczki zespół Pelikana myślał już głównie o defensywie i swój cel osiągnął. Ostatecznie bowiem spotkanie zakończyło się remisem 2:2, z którego bardziej raczej mogą się cieszyć zawodnicy drużyny z Łowicza.
Powiedzieli po meczu:
Grzegorz Wesołowski (trener Pelikana Łowicz): Myślę, że było to zacięte, rozgrywane w szybkim tempie spotkanie. Widać, że dwie drużyny chciały wygrać. My, przy takich ubytkach kadrowych, kontuzjach i kartkach, przyjechaliśmy tutaj w takim składzie już naprawdę ostatecznym. Więcej byśmy tych ubytków już nie wytrzymali. Myślę, że musimy być zadowoleni z punktu, chociaż prowadziliśmy dwa razy i można było się pokusić o zwycięstwo. Z przebiegu gry remis uważam za sprawiedliwy.
Mirosław Kalita (trener Stali Stalowa Wola): W tygodniu byłem pełen optymizmu patrząc na zawodników. W trakcie zajęć wszystko ich cieszyło. Myślałem, że ostatni mecz, bez publiczności i żadnej presji, też będzie dla nich formą powiedzmy zabawy. Będą grali ładnie w piłkę, tak, jak potrafią i będą strzelali gole oraz wystrzegą się błędów w obronie. Niestety można powiedzieć, że do przerwy mojego zespołu na boisku nie było. Nie od dziś wiadomo, że problemem jest gra skrzydłami i to było widać. Musiał tam grać Wojtek Białek, który prezentował się bardzo słabo. Z drugiej strony występował Jarek Piątkowski. On dobre mecze przeplata bardzo słabymi, takimi jak dzisiejszy. Trudno nam było skonstruować jakąś akcję przy dobrej obronie przeciwnika. Po przerwie zagraliśmy z zębem, z charakterem. Chcieliśmy jak najszybciej odzyskać piłkę. To nam się udało. Doprowadziliśmy tylko do wyrównania, ale myślę, że z przebiegu spotkania wynik jest jak najbardziej sprawiedliwy, bo w drugiej połówce nasz rywal po bliźniaczej akcji mógł zdobyć trzeciego gola. Znowu napastnik ubiegł Tomka Lewandowskiego, ale na szczęście piłka nie znalazła drogi do siatki. Chciałem w sobotę wygrać, a nie mówić, że o nic nie gramy. Tak na dobrą sprawę przegrywać czwarty mecz z rzędu na pewno nie przystoi Stalówce.
Stal Stalowa Wola - Pelikan Łowicz 2:2 (1:2)
0:1 - Brodecki 25'
1:1 - Fabianowski 34'
1:2 - Kowalczyk 40'
2:2 - Cebula 64'
Składy:
Stal Stalowa Wola: Wołoszyn - Demusiak, Czarny, Lewandowski, Cebula (71' Widz), Radawiec, Kachniarz, Żmuda, Piątkowski (46' Getinger), Fabianowski, Białek (46' Horajecki).
Pelikan Łowicz: Stodoła - Domińczak, Brodecki, Łakomy, Adamczyk, Wyszogrodzki (90' Trakul), Gamla, Solecki, Pomianowski, Kowalczyk, Kosiorek (84' Krzemiński).
Żółte kartki: Czarny, Kachniarz (Stal) oraz Wyszogrodzki (Pelikan).
Sędzia: Paweł Płoskonka (Tarnów).
Spotkanie toczyło się bez udziału publiczności