- Trener już przed meczem nakreślał, żebym szedł na każdą prostopadłą piłkę. Dostałem kapitalne podanie od Przemka Kaźmierczaka. Oszukałem obrońcę i przelobowałem bramkarza. Bramka cieszy, bo napastnika rozlicza się z goli. Myślę jednak, że bramki i ważne sytuacje nadejdą 18 lipca, kiedy to zagramy pierwsze spotkanie eliminacyjne - wyjaśnia napastnik WKS-u.
18 lipca wrocławianie w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów zmierzą się z czarnogórską Buducnostią Podgorica. Zanim do tego jednak dojdzie, zawodników WKS-u czeka kilka sparingów. W tym ostatnim podopieczni Oresta Lenczyka zwyciężyli, ale wcześniej ponieśli wysoką porażkę z Karpatami Lwów. - Nasza gra w poniedziałek może cieszyć. Stworzyliśmy parę fajnych akcji i sytuacji. Na pewno było to lepsze spotkanie w naszym wykonaniu niż to z Karpatami Lwów. Tam byliśmy od razu po obozie. Teraz chwilę odpoczęliśmy i na pewno zagraliśmy niezły mecz, chociaż można mieć pretensje do niektórych sytuacji na boisku. Czas na zgranie jeszcze przyjdzie - zaznacza "Giki".
Gikiewicz na razie jako jedyny z napastników grywa w sparingach. Johan Voskamp jest kontuzjowani, a Cristian Diaz późno wrócił z Argentyny i spekuluje się, że może zmienić klub. - Jest trzech napastników. Każdy z nas gra inaczej, każdy ma inny styl. Rywalizacji się nie boimy. Czekamy aż Cristian i Johan wrócą, bo narzekają na drobne urazy. Myślę, że pewniakiem nie jestem. Zobaczymy dopiero 18 lipca jaka będzie pierwsza jedenastka. Ja staram się robić wszystko, żeby trenera przekonać do własnej osoby - podsumował Łukasz Gikiewicz.