"Dudu" z obecnej kadry Pasów może pochwalić się najdłuższym stażem w klubie. Do Cracovii trafił w styczniu 2007 roku z Unii Oświęcim i od tego czasu rozegrał w ekstraklasie 92 mecze, w których zdobył 7 bramek. To nie najlepszy bilans jak na napastnika, ale patrząc na miesiąc przygotowań pod okiem trenera Wojciecha Stawowego, można powiedzieć, że w Dudzicu budzi się uśpiony potencjał. W czterech sparingach zdobył już trzy bramki i zanotował asystę.
- Bardzo bym tego chciał, żeby to był "mój" sezon. To będzie jedna z ważniejszych rund dla mnie. Najwyższa pora, żeby wypalić i wejść na te naprawdę dobre tory. Myślę, że będzie dobrze. Czuję po sobie, że to wygląda nieźle. Będę zapieprzał na każdym treningu - obiecuje Dudzic.
Duży wpływ na skuteczność 24-latka może mieć oczywiście druga linii Pasów, która w końcu złożona jest z zawodników, którzy potrafią obsłużyć napastnika prostopadłym podaniem. Ta umiejętność nie jest obca przecież Marcinowi Budzińskiemu, Krzysztofowi Danielewiczowi, Sebastianowi Stebleckiemu, Aleksandrowi Suworowowi czy Bruno Żołądziowi. - To osoby kreatywne prezentujące grę techniczną. Mają wyczucie do prostopadłych, otwierających podań. Trenujemy to, żeby jak najwięcej takich podań przechodziło przez linię obrony, co jest zawsze dużym zaskoczeniem dla rywala. Dla mnie to jest bardzo sytuacja, bo żyję z takich podań. Mogę się z tego powodu tylko i wyłącznie cieszyć - nie ukrywa Dudzic.
Od niespełna tygodnia Cracovia trenuje w Gniewinie, które podczas Euro 2012 było bazą zwycięskiej reprezentacji Hiszpanii. - To mój ósmy czy dziewiąty obóz. Każdy ma swoja specyfikę. Obóz jest bardzo poukładany. Wszystko jest na "tip-top". Treningi są świetnie przygotowane. Pracujemy naprawdę solidnie i wierzymy w to, co trenerzy nam przekazują - tłumaczy Dudzic.
Wojciech Stawowy zaproponował Pasom nie tylko nowy styl gry. Charyzmatyczny szkoleniowiec dba też o to, by w drużynie była dobra atmosfera i w porównaniu z ostatnimi miesiącami pod tym względem zespół zanotował jakościowy skok nie mniejszy niż w samej grze. - Wcześniej nie było takiej atmosfery i to była jakaś przyczyna spadku. Przegrywaliśmy mecze, była presja i nie wytrzymaliśmy tego. Teraz powstaje nowa drużyna, widać, że ona jest bardziej zgrana. Po tych sparingach można powiedzieć, że niekiedy ciekawie to wygląda. Prezentujemy niezłą grę i jeśli będziemy pracować tak jak teraz, to gra na pewno będzie jeszcze lepsza. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, o co będziemy grać. Każdy z nas jest głodny zwycięstw i powrotu do ekstraklasy. Nie ma tak, że ktoś jest świętą krową z przywilejami. Nie ma takiej możliwości. Każdy pracuje na swoje nazwisko i tylko to jak będzie się prezentował, będzie decydowało o tym, kto będzie grał - podkreśla Dudzic.
Piłkarzy Cracovii nie męczy przebywanie ze sobą. Kwadrans to minimum, jeśli chodzi o czas spędzony na boisku po oficjalnym zakończeniu treningu. Dudzic: - Dajemy z siebie maksimum przez półtorej, dwie godziny treningu. Kiedy go kończymy, mamy taką możliwość, żeby się pośmiać i rozluźnić. Tak było, kiedy "Budzik" wszedł do bramki (przeczytasz o tym tutaj). To jest potrzebne, bo gdybyśmy mieli być cały czas tylko skoncentrowani, to nie byłoby tak, jak jest.
Stałym elementem treningu jest również krąg formowany przez piłkarzy i trenerów po zakończeniu zajęć. Trzymając się za barki, drużyna dłużej bądź krócej rozmawia o tym, co wydarzyło się przez ostatnie godziny. "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!" - to hasło trenera Stawowego, ale również każdy zawodnik z osobna w swoim czasie będzie musiał przedstawić swój okrzyk motywacyjny. - Ja już mam za sobą. Krzyczałem dosyć mocno. To jest taka wisienka na koniec treningu. To nas jeszcze bardziej motywuje i elektryzuje. Możemy się rozładować po zajęciach i z uśmiechem iść pod prysznic - kończy Dudzic.