Piłkarzom Buducnostii Podgorica w rywalizacji ze Śląskiem Wrocław - zwłaszcza po pierwszym meczu w Podgoricy - nie dawano zbyt dużych szans. Zespół z Czarnogóry we Wrocławiu zagrał jednak bardzo ambitnie i przy słabej postawie mistrzów Polski, pokonał drużynę WKS-u 1:0. To zawodnikom z Bałkanów nie wystarczyło jednak do awansu do kolejnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. - Scenariusz, a raczej jego pierwsza część się spełniła. W szatni w trakcie przerwy w meczu rozmawialiśmy o tym, żeby jak najszybciej strzelić drugą bramkę. Nie udało się nam jednak awansować. Pomimo tego jestem zadowolony z postawy moich zawodników - powiedział Radislav Dragicević. Piłkarze Buducnostii szybko strzelili gola we Wrocławiu, ale po raz drugi nie udało już się im umieścić piłki w bramce.
- Do kolejnej rundy po prostu awansował zespół, który strzelił więcej bramek. Nie mogę oceniać, która drużyna jest piłkarsko słabsza, bo to dwie różne ekipy. Mój zespół jest złożony z młodzieży, a Śląsk jest drużyną doświadczoną i miał pod tym względem pewną przewagę - zaznaczył szkoleniowiec.
Opiekun Buducnostii wrócił także do pierwszego meczu, w którym przeciwko jego zespołowi został podyktowany rzut karny. - Są pewne rzeczy, które utrudniają życia. Ja nie mam jak walczyć przeciwko temu. Stoję na stanowisku, że w pierwszym meczu rzut karny dla Śląska nie był zasłużony. Mam niedoświadczoną młodą drużynę której w tamtym momencie zostały podcięte skrzydła - wyjaśniać Dragicević. Tym razem jednak szkoleniowiec nie miał pretensji do arbitra z Anglii. - Po spotkaniu we Wrocławiu pogratulowałem arbitrom dobrej pracy. Ocena pracy sędziów należy jednak do innych organów.
Dragicević bardzo pozytywnie wypowiadał się o zawodnikach Śląska, jak i swoich piłkarzach. - Po wylosowaniu drużyny z Wrocławia zdaliśmy sobie sprawę, że będziemy mieli do czynienia z dobrym i doświadczonym zespołem. Nie jestem oczywiście zadowolony z ostatecznego rozstrzygnięcia dwumeczu, ale cieszy mnie postawa moich piłkarzy. Uważam, że da im to wiele doświadczenia w następnych występach nawet na arenie międzynarodowej - stwierdził trener.
Czarnogórzec dał także pewne wskazówki kolejnym rywalom WKS-u. - Grę Śląska można w miarę łatwo rozszyfrować. Drużyna gra głównie z kontrataku. Nie udało się nam jednak uzyskać sukcesu - zaznaczył. Buducnost żyje dzięki sprzedawaniu piłkarzy do silniejszych drużyn. - My często sprzedajemy utalentowanych zawodników. Nie stać nas kupno jakiś znaczących piłkarzy. Być może jeśli teraz kogoś sprzedamy, bo może się kimś wzmocnimy - wyjaśnił.
Kolejnym rywalem wrocławian w drodze do Ligi Mistrzów będzie teraz szwedzki Helsingborgs IF. - Trudno mi się wypowiadać o tej drużynie. Z tego co się orientuję, to dla drużyna będzie o wiele bardziej leżała Śląskowi, niż Buducnost. Taka jest moja opinia na ten temat. Uważam, że Śląsk będzie miał łatwiejszą przeprawę z zespołem z Helsingborga - zaskakująco stwierdził Dragicević.
Trener odniósł się także do wydarzeń pozasportowych. W Podgoricy atakowali byli polscy kibice, ale także i we Wrocławiu doszło do spięcia z kibicami Buducnostii. - Wielka szkoda, że część kibiców Śląska nie zdołała wejść na stadion w Podgoricy. Byłem zdania, że we Wrocławiu będzie spokojnie. Odnosząc się do środowego meczu we uważam, że mecz rozgrywa się głównie dla widzów. Dla mnie to sytuacja niezrozumiała, kiedy kibice muszą wyjść ze stadionu kwadrans przed końcem meczu. Korzystając jednak z okazji chcę podziękować za za dobrą organizację i przejęcie nas w Polsce - powiedział szkoleniowiec.
- Nawiązując do wrześniowego spotkania reprezentacji Polski w Podgoricy, gdzie prawdopodobnie będę asystentem trenera Czarnogóry, z wielkimi nadziejami oczekuję tego meczu - podsumował.