Samymi pieniędzmi w sporcie nie da się osiągnąć celu - rozmowa z Grzegorzem Boninem, pomocnikiem Pogoni Szczecin

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- Mam nadzieję, że w Pogoni się odbuduję i wrócę do tego, co grałem w Górniku - mówi w rozmowie ze SportoweFakty.pl pomocnik Pogoni Szczecin [tag=3607]Grzegorz Bonin[/tag].

Maciej Kmita: Po odejściu z Łódzkiego Klubu Sportowego długo nie narzekał pan na bezrobocie.

Grzegorz Bonin: Temat Pogoni pojawił się faktycznie dość szybko. Rozmowy trwały tydzień, dogadaliśmy się "raz! raz!".

Ostatnie miesiące w ŁKS-ie to...?

- Dziwny etap. Na przełomie stycznia i lutego rozwiązałem kontrakt z Polonią, więc ciężko było coś znaleźć. Chciałem przede wszystkim grać w ekstraklasie i to się dzięki ŁKS-owi udało, ale warunki w klubie nie sprzyjały temu, żebyśmy dobrze wyglądali. Organizmu nie da się oszukać. Kiedy nie ma się gdzie trenować, braki muszą wyjść. W naszym przypadku było to widoczne, bo jako tako odpaliliśmy dopiero w ósmej czy dziewiątej wiosennej kolejce, ale to już było za późno.

Jednak wyprzedziliście Cracovię, w której piłkarzom niczego nie brakowało.

- W ŁKS-ie był ciekawy zespół. Nie chodzi o to, że nie było pieniędzy, ale po prostu nie było nawet gdzie trenować, a to jest przecież podstawa.

Piotr Świerczewski powiedział kiedyś, że "wy jesteście szrot, on nowicjusz, więc razem coś zróbmy". Jak odbieraliście takie wypowiedzi trenera-menedżera?

- Ogólnie było wesoło. Piotrek zawsze ubarwiał nasz czas, ale kiedy wychodziliśmy na trening czy boisko, to każdy był skoncentrowany na pracy. Każdy ma na plecach swój licznik i pracuje przede wszystkim dla siebie. Było zabawnie, ale kiedy była robota, to była robota.

Mniej zabawnie było w Polonii Warszawa. Prezes Wojciechowski parę razy miał z panem problem.

- Prezes miał tam problem chyba z każdym. Chyba miał też problem ze sobą. Klub prawie zniknął. Na szczęście ten etap się już skończył i nie chcę do tego wracać. Mam nadzieję, że w Pogoni się odbuduję i wrócę do tego, co grałem w Górniku. Z taką myślą przyszedłem do Szczecina.

Mimo wszystko zapytam o tę Polonię. To był najdziwniejszy okres w pana karierze?

- Cały ten miniony sezon był totalnie dziwny, chociaż Polonia i ŁKS to dwa różne bieguny. W Polonii były pieniądze, w ŁKS-ie nie było niczego, ale w Polonii poza tymi pieniędzmi nie było nic. Samymi pieniędzmi - i pokazuje to nie tylko miniony sezon, ale jeszcze wcześniejszy - bez innych fundamentów nie da się w sporcie osiągnąć takiego celu, jaki sobie postawił prezes Wojciechowski. To był dziwny rok.

Czego więc życzyć panu na nowy sezon?

- Żeby omijały mnie kontuzje, bo jak się wypada z rytmu treningowego, to później trudno to nadrobić. Cieszę się, że przepracowałem cały okres przygotowawczy z Pogonią.

Jak się panu podobało Gniewino, baza mistrzów Europy? Działało na waszą wyobraźnię, że tymi samymi korytarzami chodzili Xavi czy Casillas?

- To fajny ośrodek, fajny hotel. Jestem tu już po raz trzeci, więc ja chodziłem tutaj przed nimi (śmiech). Nie ma się co dziwić, że Hiszpanie wybrali to miejsce, bo to ośrodek na naprawdę wysokim poziomie.

O co będzie grała Pogoń? Trener Skowronek przyznał, że o utrzymanie.

- To jest cel nadrzędny. Miejmy nadzieję, że zapewnimy je sobie dość szybko, bo czasem o tym, czy się walczy o utrzymanie, czy gra się w bezpiecznym środku, decydują niuanse. W polskiej ekstraklasie każdy z każdym może wygrać i jeśli się nałapie tych punktów na jesień, to można mieć spokojniejszą wiosnę.

Jesteście beniaminkiem, ale patrząc na wasz skład, ciężko nazwać was nowicjuszami. W Pogoni nie brakuje zawodników, którzy mają po 200 spotkań w ekstraklasie.

- Jest kilku doświadczonych zawodników, jest kilku chłopaków, któzy będą stawiać pierwsze kroki. Miejmy nadzieję, że ta mieszanka da efekt. Ligi się nie przestraszymy, bo nie ma się czego bać. Każdy z nas robi to, co lubi. Nikt przecież nie gra w piłkę za karę. Po to w czasie przygotowań ciężko harowaliśmy, żeby w lidze z przyjemnością wyjść na mecz.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)