Legia Warszawa pokonała Metalurgsa Lipawa 5:1. - Wydaje mi się, że potwierdziliśmy naszą wyższość nad zespołem Metalurgsa. Szybko strzeliliśmy bramkę, potem drugą, ale po niej za bardzo zwolniliśmy rytm meczu. W końcówce pierwszej połowy zostaliśmy za to ukarani. Nie obawiałem się o wynik meczu patrząc na grę zawodników, a już po czerwonej kartce mecz się tak ułożył, że było wiadomo, iż kolejne bramki są jedynie kwestią czasu. To był nasz obowiązek wygrać i awansować do następnej rundy, tym bardziej, że zrobiliśmy to w dobrym stylu - podsumował spotkanie Jan Urban.
Jednakże po pierwszej połowie sytuacja w szatni wojskowych była daleka od sielanki. Wszystko to za sprawą bramki, jaką tuż przed gwizdkiem sędziego kończącym pierwszą połowę zdobyli rywale. - Byłem bardzo wkurzony w przerwie meczu. Jedną sytuację stworzyła drużyna gości i strzeliła nam bramkę. Z całym szacunkiem dla tego zespołu, ale w dwóch spotkaniach, mając tylko trzy sytuacje, strzelili trzy gole. Dzisiaj ta nasza przewaga była czasami nawet miażdżąc, dlatego nie obawiałem się rozluźnienia po czerwonej kartce. Dużo mówimy o takich sytuacjach, kiedy drużyna ma przewagę i się rozluźnia. W piłce jeśli ma się rywala na widelcu, to trzeba go położyć na łopatki. Wygraliśmy wysoko 5:1, ale tych sytuacji było bardzo dużo. Za wiele tych sytuacji jest potrzebnych do strzelenia bramki - analizował szkoleniowiec Legii Warszawa.
W meczowej "12" zabrakło Danijela Ljuboi, mimo że wcześniej znajdował się w kadrze na rewanż. - Danijel był w "18" meczowej, na zgrupowaniu powiedział, że dokucza mu Achilles i nie chcieliśmy ryzykować. Pojedzie na badania i sprawdzimy, co to jest. Obyśmy mieli tylko takie problemy, że mamy wielu zawodników, którzy wykorzystują swoją szansę. Tym bardziej, że większość z nich to młodzi zawodnicy, którzy potrafią wykorzystać szansę na grę, jaką dostają - tłumaczył Urban.