Pojedynek GKS-u Katowice z Łódzkim Klubem Sportowym uznawany był za mecz upadłych legend. Trudno się temu dziwić. Wszak oba kluby przed laty tworzyły historię polskiego futbolu, ale dziś daleko jest im do oblicza sprzed lat. Zarówno w Katowicach, jak i w Łodzi zamiast na walce o najwyższe laury skupiają się na bolesnej batalii o przetrwanie i to było widoczne na boisku w niedzielne popołudnie.
Składane na szybko jedenastka GieKSy, w ostatnich godzinach przed meczem zasilona sześcioma zawodnikami drużyny rezerw do pojedynku ze spadkowiczem z najwyższej klasy rozgrywkowej przystąpiła solidnie osłabiona. Zakaz transferowy, zawieszenie kapitana drużyny Jacka Kowalczyka i kontuzje podstawowych graczy nie ułatwiły zadania przy ustalaniu składu Rafałowi Górakowi.
Tuż przed meczem wykurować zdołał się Adrian Napierała, ale w postawie podstawowego defensora katowickiej drużyny było widać kilkudniową absencję w treningach. Defensywa gospodarzy w samej pierwszej połowie dopuściła się kilku kardynalnych błędów, z których dwie na bramki zdołali zamienić piłkarze ŁKS-u. Najpierw w 23. minucie gry po dośrodkowaniu Jakuba Więzika z prawego skrzydła we własnym polu karnym "ustrzelić" dał się Michal Farkas i zupełnie zaskoczony Witold Sabela musiał wyciągać piłkę z siatki po raz pierwszy.
Sześć minut później były bramkarz łódzkiej drużyny broniący barw jedenastki z Bukowej skapitulował po raz drugi. Po ładnej akcji Pawła Kaczmarka i płaskim dograniu z lewego skrzydła Paweł Sasin przyjął futbolówkę w polu karnym, minął zwodem jednego z katowickich obrońców i silnym strzałem podwyższył prowadzenie gości. Rozpaczliwie interweniować w tej sytuacji próbował jeszcze Krzysztof Wołkowicz, ale wygarnął piłkę wówczas, gdy ta całym obwodem przekroczyła już linię bramkową.
Dopiero wtedy do roboty wzięli się piłkarze GieKSy, którzy tylko siebie mogli winić za to, że do przerwy nie zdołali wyrównać strat. Nie minęły bowiem trzy minuty od drugiego trafienia dla ŁKS, a sędzia podyktował rzut karny dla katowiczan. Po strzale Przemysława Pitrego piłkę odbił Bogusław Wyparło, a dobitkę Marcina Pietronia ręką zblokował Artur Gieraga. Przy rzucie karnym fatalnie zachował się jednak Mateusz Kamiński, który uderzył zbyt lekko i czytelnie, by zaskoczyć 38-letniego weterana w łódzkiej bramce.
Tuż przed przerwą przed wyborną szansą stanął jeszcze Wołkowicz, który po indywidualnej akcji lewym skrzydłem wpadł w pole karne i uderzył na długi róg, ale piłka po rękach Wyparły zatrzymała się na słupku bramki gości. To co GieKSie nie udawało się w pierwszej połowie, udało się krótko po wznowieniu gry po przerwie. W 49. minucie swoje grzechy za kiks przy pierwszej bramce odkupił Farkas, który posłał doskonałe dośrodkowanie z prawego skrzydła wprost pod nogi Pitrego, który ładnym wolejem w krótki róg zdobył bramkę kontaktową.
Napór śląskiej drużyny trwał na dobrą metę przez pierwszy kwadrans drugiej połowy. Potem entuzjazm gospodarzy opadł i do głosu znowu zaczęli dochodzić piłkarze ŁKS-u. Ci jednak nie rwali do chaotycznych ataków, szanując piłkę i uciekające sekundy, które działały na ich korzyść. GieKSa raz jeszcze zaatakowała w samej końcówce. Wtedy najpierw po strzale głową Goncerza piłka minimalnie chybiła celu, a potem po z dystansu potężnie huknął Pitry, a Wyparło odbił piłkę przed siebie. W doliczonym czasie gry piłkę meczową miał na głowie Wołkowicz, ale po raz kolejny na wysokości zadania stanął bramkarz łodzian, który w tym meczu był klasą samą w sobie.
Mecz zakończył się kontrowersją, bo w ostatniej akcji w potężnym zamieszaniu w polu karnym gości piłka wpadła wprost pod nogi leżącego przed pustą bramką Napierały, któremu oddanie strzału uniemożliwił jeden z obrońców. - To był karny! Uderzyłbym do "pustaka", gdyby gościu nie przytrzymał mnie za kolano, a ten kur... nie zagwizdał! - pienił się po meczu doświadczony gracz drużyny z Bukowej.
Pomeczowe komentarze trenerów:
Marek Chojnacki (trener ŁKS-u Łódź): Jak na warunki i problemy, z jakimi zmagają się GKS Katowice i mój klub, oglądaliśmy naprawdę niezłe zawody. Z tego my, jako trenerzy na pewno możemy być zadowoleni, bo oglądaliśmy naprawdę dobry mecz. Mnie cieszy przede wszystkim zwycięstwo na trudnym terenie, bo grając jeszcze na boisku rozgrywałem wiele meczów w Katowicach, jeszcze w ekstraklasie, i rzadko było mi dane tutaj wygrać. Jechałem tutaj z wielką dozą niepewności i ręką na sercu, bo wiedziałem jaki mam obecnie do dyspozycji zespół. Nie mówię tutaj o poziomie sportowym, ale o doświadczeniu. Większość moich piłkarzy dzisiaj debiutowało na tym szczeblu rozgrywek i przed tak liczną i głośno dopingującą publicznością. Im dłużej mecz trwał tym było lepiej. Mieliśmy w tym spotkaniu momenty bardzo dobrej, jak i bardzo słabej gry. Odzwierciedla to naszą postawę w sparingach przed sezonem, ale wierzę, że z każdą kolejką ten zespół będzie się konsolidował i osiągnie wysoką i optymalną formę.
Rafał Górak (trener GKS-u Katowice): Gratuluję ŁKS-owi zwycięstwa. My po tym meczu możemy tylko ubolewać, że w Katowicach nie zostają żadne punkty. Zadecydowały o tym na pewno dwa nasze koszmarne błędy z pierwszej połowy, w konsekwencji których straciliśmy bramki. Potem powinniśmy straty odrobić z nawiązką, ale na przeszkodzie stanęła kapitalna postawa bramkarza gości. Po tym meczu można nas chwalić, można też ganić. Ja jednak opuszczę stadion z podniesionym czołem, bo wiem, że ci chłopcy dali z siebie wszystko, co mogli.
GKS Katowice - ŁKS Łódź 1:2 (0:2)
0:1 - Michal Farkas (sam.) 23'
0:2 - Paweł Sasin 29'
1:2 - Przemysław Pitry 49'
W 33. minucie Mateusz Kamiński (GKS Katowice) nie wykorzystał rzutu karnego (Bogusław Wyparło obronił).
Składy:
GKS Katowice: Witold Sabela - Michal Farkas, Adrian Napierała, Mateusz Kamiński, Bartosz Sobotka, Grzegorz Goncerz, Dominik Kruczek, Kamil Cholerzyński, Marcin Pietroń (77' Arkadiusz Kowalczyk), Przemysław Pitry, Krzysztof Wołkowicz.
ŁKS Łódź: Bogusław Wyparło - Artur Gieraga, Nikołaj Borsukow, Daniel Cyzio, Michał Żółtowski, Dawid Sarafiński (75' Artur Golański), Jacek Kuklis, Paweł Sasin, Konrad Kaczmarek (65' Damian Pawlak), Jakub Więzik (63' Mateusz Stąporski), Paweł Kaczmarek.
Żółte kartki: Adrian Napierała (GKS) - Artur Gieraga, Dawid Sarafiński, Nikołaj Borsukow (ŁKS).
Sędzia: Grzegorz Jabłoński (Kraków).
Widzów: 2800.