27-letni napastnik w poprzednim sezonie nie miał pewnego miejsca w składzie Okocimskiego, a mimo to był czołowym strzelcem. W środę pojawił się na murawie już w doliczonym czasie gry i sam przyznał, że nie spodziewał się za wiele po swoim występie. - W drugiej lidze zazwyczaj było tak, że wchodziłem i strzelałem. Teraz została mi minuta meczu, więc ja cieszyłbym się gdybym dotknął piłkę w tej I lidze. A wyszło na to, że strzeliłem bramkę. Tylko się cieszę. Iwan Litwiniuk dobrze wrzucił z lewej strony. Już w ciemno wiedziałem, że ma bardzo solidny dorzut i piłka prawdopodobnie tam wyląduje - zauważa bohater beniaminka.
Tomasz Ogar to jedyny piłkarz brzeskiego zespołu, który pamięta jego ostatnią wizytę na Lubelszczyźnie. W 2007 roku Okocimski nie miał najmniejszych szans i przegrał w Łęcznej aż 0:7, a w środę wziął rewanż. - Drużyna zmieniła się w dziewięćdziesięciu kilku procentach. Jakiś tydzień wcześniej rozmawialiśmy o tym, śmialiśmy się z tego i wyciągaliśmy wnioski. Nie przyjechaliśmy do Łęcznej aż tak przestraszeni, stawiliśmy mocny opór i wywieźliśmy punkty - wyjaśnia Ogar.
Goście wykazali się olbrzymią determinacją. Już od 6. minuty musieli odrabiać straty, ale nie załamali się tym. Nie pozwolili rywalom na rozwinięcie skrzydeł, cały czas dążyli do zrealizowania swojego celu i zgarnęli pełną pule. - W pierwszych piętnastu minutach ciężko było nam zapalić, a później przejmowaliśmy inicjatywę. Udało się wyrównać przed przerwą i to był decydujący moment. W drugiej połowie parę razy gotowało się pod naszą bramką, wyprowadzaliśmy groźne kontry i po jednej z nich w ostatniej minucie strzeliliśmy bramkę. Teraz mamy mały maraton - pięć meczów w ciągu dwóch tygodni. Mam nadzieję, że będziemy szybko się regenerować i kolekcjonować punkty - kończy napastnik Okocimskiego.