Kapitan Warty przyznaje: Uwierzyliśmy za wcześnie

Warta Poznań prowadziła w Katowicach, by ostatecznie podzielić się z GieKSą punktami. Po meczu drużynie z Wielkopolski towarzyszył wszechstronny niedosyt, ale nikt też nie rozrywał szat.

Wszyscy ci, którzy w środowy wieczór pojawili się przy Bukowej nie mogli paść na kolana nad poziomem piłkarskiego widowiska. Byli raczej świadkami meczu walki, w którym oba zespoły miały, ale zmarnowały, kilka dobrych szans na przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę. - Szkoda, że nie udało nam się dowieźć prowadzenia do końca. Chyba trochę za wcześnie uwierzyliśmy, że możemy zejść do szatni - komentuje Tomasz Magdziarz, kapitan poznańskiej drużyny.

Doświadczony pomocnik krótko po wznowieniu gry po przerwie wyprowadził Wartę na prowadzenie. W 51. minucie gry zdecydował się bowiem uderzyć silnie po ziemi z ok. 25 metrów, a piłka pomiędzy nogami obrońców i po rękach bramkarza wpadła do siatki. - Trochę szczęścia przy tej bramce było, ale nie to jest najważniejsze. Liczy się to, że bramka padła. Zobaczyłem, że jest trochę miejsca do oddania strzału i w sumie nie miałem nic do stracenia, a szansa, że bramkarz się pomyli jest zawsze - zauważa pomocnik Zielonych.

Po dziewięciu minutach przy Bukowej jednak znów był remis, bo Adrian Napierała po strzale głową zmusił Łukasza Radlińskiego do kapitulacji. - Zagapiliśmy się w kryciu, obrońca GieKSy dobrze wyszedł i uderzył bezbłędnie. Piłka odbiła się od poprzeczki i chyba weszła już za linię, ale dla pewności ktoś jeszcze wepchnął ją do siatki. O stracie bramki zadecydowała nie ostatnia faza akcji, a błąd w kryciu przy stałym fragmencie gry. To nasza pięta achillesowa i musimy nad tym solidnie popracować - przyznaje gracz Warty.

Drużyna z Poznania mimo problemów, z jakimi zmaga się GKS Katowice do pojedynku ze śląską drużyną podeszła bardzo poważnie. - Skoro GieKSę stać na remis z nami, to na warunki I ligi wyglądają naprawdę solidnie. Może się trochę zapędziłem, ale jestem przekonany, że nasz zespół w tym sezonie będzie stać naprawdę na wiele. Powiem szczerze, że dziwi mnie to, że GKS mając takich zawodników w kadrze nie potrafi "odpalić". Pewnie głosy, jakie słyszy się w Polsce o ich problemach finansowych robią swoje, ale naprawdę ten zespół jest solidny i nie powinien niepokoić się o utrzymanie - przekonuje Magdziarz.

Warta po meczu w Katowicach i tak była przeszyta niedosytem. - Myślę, że bardziej w tym meczu straciliśmy dwa punkty, niż zdobyliśmy jeden. Mieliśmy znacznie więcej okazji bramkowych, ale nie umieliśmy ich wykończyć. Gdybyśmy przed przerwą pokazali na boisku więcej wyrachowania, moglibyśmy już prowadzić dwoma bramkami i wtedy grałoby nam się zdecydowanie łatwiej. Kiedy jednak nie można meczu wygrać, to trzeba go przynajmniej zremisować, więc ten punkt przyjmujemy z pokorą - kiwa głową zawodnik drużyny Czesława Owczarka.

Po dwóch kolejkach drużyna ze stolicy Wielkopolski ma na koncie raptem jeden punkt. - Nie jest to wynik, jaki by nas zadowalał, ale oba te mecze graliśmy na wyjeździe. Teraz, kiedy wrócimy na "ogródek", to powinno grać nam się łatwiej, a i o punkty będziemy bardziej spokojni. Jestem pewny, że stracone teraz odkujemy sobie w rundzie rewanżowej - puentuje gracz drużyny z Drogi Dębińskiej.

Komentarze (0)