Nad Śląskiem Wrocław wiszą ostatnio ciemne chmury. A to drużynie zupełnie nie powiodło się w eliminacjach do Ligi Mistrzów, a to realnych wzmocnień było jak na lekarstwo, a dodatkowo jeszcze mistrzom Polski zupełnie nie wyszła inauguracja sezonu w T-Mobile Ekstraklasie.
Latem z zespołu odeszło ośmiu zawodników. Kolejnym, który miał zmienić pracodawcę, był Piotr Ćwielong. Przebywał on nawet na testach w Polonii Warszawa i praktycznie jedną nogą "Pepe" został już zawodnikiem Czarnych Koszul. Z transferu jednak nic nie wyszło z powodu drobnego urazu, jakiego piłkarz nabawił się w jednym ze sparingów. Dzień przed inauguracją ligi Ćwielong - wspólnie z bramkarzem Krzysztofem Żukowskim - został zgłoszony do gry.
Wiadomo było, że w pierwszej kolejce Orest Lenczyk nie będzie mógł skorzystać z sześciu zawieszonych piłkarzy. Jakie jednak było zdziwienie wszystkich, gdy w końcówce meczu z Widzewem na plac gry doświadczony szkoleniowiec desygnował właśnie Ćwielonga, który nawet nie przygotowywał się do sezonu wspólnie ze Śląskiem. - Nie spodziewałem się tego. Jeszcze trzy dni temu trenowałem indywidualnie, a teraz bardzo się cieszę, że wróciłem do drużyny. Wiadomo jaka jest sytuacja. Chciałbym bardzo pomóc chłopakom - mówił piłkarz. - Zostałem zgłoszony do rozgrywek. Tak naprawdę jednak 31 sierpnia podaje się ostateczną listę. Teraz jestem zgłoszony, a co będzie dalej, to zobaczymy - wyjaśnił.
Orest Lenczyk zaskoczył nie tylko wpuszczeniem na boisko Ćwielonga, ale także ustawieniem swojego zespołu. Mistrz Polski w Łodzi z Widzewem, który jest typowany jako jeden z głównych kandydatów do spadku, zagrał w ustawieniu z czwórką obrońców i trzema nominalnymi defensywnymi pomocnikami. Do tego Mateusz Cetnarski, który jest środkowym pomocnikiem, pełnił rolę skrzydłowego. Pomimo tego wrocławianie stworzyli sobie kilka okazji strzeleckich, ale ostatecznie zdołali tylko raz umieścić piłkę w bramce. To nie wystarczyło nawet do zdobycia jednego oczka. Przy golu strzelonym przez Przemysława Kaźmierczaka asystował Rok Elsner. Słoweniec jako jeden z nielicznych zawodników WKS-u w tym sezonie jest w dobrej formie. Występując na pozycji defensywnego pomocnika Elsner strzelał już gole w eliminacjach Ligi Mistrzów, turnieju Polish Masters, a także w Superpucharze. - Mieliśmy trzy stuprocentowe akcje. Z nich musi być co najmniej jedna bramka - komentował zawodnik.
- To był początek sezonu, więc chcieliśmy wygrać. Trener wybrał taką taktykę i my nie mamy nic do gadania. Stworzyliśmy jednak trzy setki. Jak się nie strzela, to się traci bramkę - podsumował "Rocky".
W Łodzi z nowych zawodników sprowadzonych przez Śląsk latem zagrali: Marcin Kowalczyk na środku defensywy wspólnie z także nowo pozyskanym Rafałem Grodzickim, Sylwester Patejuk na skrzydle i Tomasz Jodłowiec w pomocy. Jak się spisali? Rezultat meczu i styl gry z Widzewem mówi sam za siebie.