- Wiadomo, że żaden mecz nie jest łatwy. Nikt się dzisiaj nie oszczędzał. Nie zlekcewaliśmy przeciwnika. Nie chcemy popełniać błędów, ale je zrobiliśmy i przez to straciliśmy wiele. Niewykorzystane sytuacje zemściły się na nas. Szkoda. Nie możemy się jednak załamywać. Trzeba pracować. Musimy wyciągnąć wnioski z tej porażki, tak jak z poprzednich i iść do przodu. Dajemy z siebie wszystko. Mam nadzieję, że to zacznie przynosić efekty - powiedział tuż po meczu pomocnik mistrza Polski, Przemysław Kaźmierczak.
Podopieczny trenera Orest Lenczyk był autorem kontaktowej bramki dla Śląska w 79. minucie spotkania. Jego trafienie nie dało jednak sobotnim gościom nawet punktu. Wcześniej wrocławianie zmarnowali kilka groźnych akcji. Najgroźniejszą z nich sytuacja sam na sam Sylwestra Patejuka . Napastnik Śląska nie dał jednak rady Maciejowi Mielcarzowi, a łodzianie przeszli do kontrataku i wyszli na prowadzenie 1:0.
- Brakowało ostatniego podania i wykończenia, bo byliśmy kilka razy blisko zdobycia gola. W poprzedniej rundzie też mieliśmy wzloty i upadki, a jednak udało nam się wygrać ligę. Teraz musimy wyeliminować błędy, które popełniamy. Wielu zawodników w przerwie letniej odeszło. Tak naprawdę wciąż się zgrywamy. Wszystko powinno przyjść z czasem. Oglądamy swoje mecze i staramy się wyciągać z tych spotkań wnioski, żeby wpadki się nie powtarzały - tłumaczył piłkarz Śląska.
Zdaniem Kaźmierczaka porażek, które odnosi wrocławski klub nie należy jednak tłumaczyć odejściem poszczególnych piłkarzy oraz karami nałożonych na sześciu graczy przez Komisję Ligi za niewłaściwe zachowanie podczas fety z okazji zdobycia tytułu mistrza Polski za poprzedni sezon. - Mamy wyrównaną kadrę. Trener rotuje składem, bo graliśmy ostatnio co trzy dni. Na pewno nie jest łatwo grać bez niektórych zawodników, ale mamy 21-22 graczy i każdy może grać w pierwszym składzie - skomentował zawodnik zielono-biało-czerwonych.