Polonia Bytom jeszcze rok temu należała do jednych z najbardziej zadłużonych klubów I ligi. Trudna sytuacja finansowa była przez ówczesne władze tuszowana i przedstawiana w znacznie jaśniejszym świetle. - Kiedy rok temu przejmowałem fotel prezesa pod Damiane Bartyli przedstawiono mi, że zadłużenie klubu sięga 3,5 mln złotych. Przeprowadziliśmy audyt, przy pomocy zewnętrznej firmy rachunkowej i okazało się, że zostaliśmy oszukani, bo zadłużenie jest czterokrotnie większe - mówi Radosław Nowakowski, prezes śląskiego klubu.
Ostatnich kilkanaście miesięcy nie było dla klubu czasem usłanym różami. Sięgające nieco ponad 13 mln złotych zadłużenie nie ułatwiało zadania działaczom. Co gorsza do klubu zaczęły wpływać kolejne wnioski o ogłoszenie upadłości. - Wnioski o upadłość złożyły do nas dwie kancelarie prawne reprezentujące byłych zawodników. Jedna była z Wrocławia, druga z Katowic. Po szczegółowej analizie sytuacji ekonomicznej klubu postanowiliśmy zrobić wszystko, by klub nie poszedł w ślady Odry Wodzisław Śląski i Ruchu Radzionków, które z powodu braku finansów dziś zniknęły z piłkarskiej mapy Polski - dodaje szef Polonii.
Pomocna przy spłacie zadłużenia okazała się być jego konwersja, za sprawą spłaty zobowiązań w formie akcji. - Dzięki temu długi klubu spadły o około 60 procent. Kwota 5 mln złotych została podzielona przez czterech największych wierzycieli klubu i zamieniona na akcje. Udało nam się także w formie akcjonariusza pozyskać miasto Bytom, które zakupiło akcje za kwotę 2 mln złotych. Kwota ta mogła już dawno trafić na konto klubu, ale poprzedni zarząd nie umiał sobie poradzić z wyzwaniem, jakie niosło za sobą zebranie odpowiednich dokumentów. Nam to również zajęło kilka miesięcy, ale ostatecznie udało się doprowadzić sprawę do szczęśliwego końca i miasto będzie posiadało 20 proc. udziałów w klubie - donosi Nowakowski.
Na tym nie koniec ambicji bytomskich działaczy. - Zamierzamy wypuścić na rynek 700 tys. kolejnych akcji za łączną kwotę 7 mln złotych. To wszystko nastąpi jeszcze do końca tego roku i liczę, że uda nam się za sprawą tego spłacić resztę zadłużenia i wyprowadzić klub na prostą. Jesteśmy ku temu na dobrej drodze, bo przez ostatni sezon, w którym rozgrywaliśmy swoje mecze w I lidze bilans zysków i strat zerował się, za sprawą czego zadłużenie klubu nie rosło. Znacząco obniżyliśmy też koszta utrzymania pierwszego zespołu z 350 tys. złotych do 150 tys. złotych miesięcznie - wylicza sternik śląskiego klubu.
Zadłużenie Polonii opiera się dziś w głównej mierze na zaległościach względem byłych zawodników, którzy w niebiesko-czerwonych barwach występowali jeszcze na boiskach ekstraklasy. - Wszyscy ci zawodnicy są względem nas życzliwi i skorzy do ustępstw. My także robimy wszystko, by nie zawieść ich zaufania i sukcesywnie realizujemy zawarte porozumienia. Kładziemy na to szczególny nacisk, bo przez pozew zbiorowy, złożony w PZPN łącznie przez dwunastu zawodników z czasów gry w ekstraklasie dziś ciąży na nas zakaz transferowy. Jest jednak szansa, że ten zostanie niebawem anulowany - zapewnia prezes bytomskiego klubu.
Nowakowski nie kryje zadowolenia z wyników ostatnich kilkunastu miesięcy pracy zarządu. - Udało nam się przy pomocy miasta dokonać czegoś, co wydawało się być do niedawna rzeczą niemożliwą. Wyprowadziliśmy finanse Polonii na prostą i dziś nic nie stoi na przeszkodzie temu, by klub mógł normalnie funkcjonować. Jego przyszłość nie jest dziś w najmniejszym stopniu zagrożona. Liczymy, że w tym sezonie uda nam się spokojnie utrzymać w I lidze. Podpisaliśmy już kontrakty z czterema piłkarzami, których póki co nie możemy zgłosić do rozgrywek, bo uniemożliwia nam to zakaz transferowy. Są oni jednak w gotowości i kiedy tylko będzie to możliwe wzmocnią nasz zespół w walce o ligowe punkty - puentuje działacz klubu z Olimpijskiej.