Nie odpuszczę walki o kadrę - rozmowa z Ireneuszem Jeleniem, byłym graczem OSC Lille

Były gracz OSC Lille i reprezentacji Polski, Ireneusz Jeleń w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada m.in. o kadrze Franciszka Smudy, zmarnowanej szansie na Euro 2012 i ofercie Czarnych Koszul.

Marcin Ziach: Podpisując przed rokiem kontrakt z OSC Lille brałeś pod uwagę, że możesz mieć problemy z regularnymi występami i grą na Euro 2012?

Ireneusz Jeleń: Kiedy przechodziłem do nowego klubu, to do Euro było jeszcze daleko. Znałem przy tym swoja wartość i wiedziałem, że jestem w stanie powalczyć o miejsce w pierwszym składzie. Kiedy pojawiła się oferta, to nie miałem cienia wątpliwości, że chcę tej szansy spróbować.

Oglądając mistrzostwa w telewizji byłeś w jakimś stopniu zaskoczony postawą biało-czerwonych?

- Na pewno nie cieszyłem się z tych wyników. Czułem się częścią tej drużyny i każdy remis, a potem porażkę z Czechami brałem tak, jakbym to ja nie umiał tych meczów wygrać. Każdy mecz bardzo przeżywałem, bo wiedziałem, że taka szansa może się nie powtórzyć. Niestety skończyło się jak zawsze i musimy tą naszą polską mentalnością leczyć rany z nadzieją, że na następnym turnieju będzie lepiej.

Zważywszy na całą otoczkę wokół Euro 2012 - na co liczyłeś?

- Nadzieje były wielkie. Byliśmy gospodarzem tego turnieju i trafiliśmy na naprawdę łatwą grupę. W tym wypadku wyjście z grupy i gra w ćwierćfinale była obowiązkiem. Kto wie nawet, czy nie gralibyśmy dalej, bo przecież mogliśmy po zwycięstwie z Czechami grać z Duńczykami. Kiedyś w końcu musimy ich pokonać, więc dlaczego nie na mistrzostwach Europy, u siebie w domu? Szkoda, że tak to wyszło, bo było to wydarzenie bez precedensu i długo się takie u nas nie powtórzy.

Masz wewnętrzną diagnozę tego, dlaczego ten turniej ułożył się dla reprezentacji Polski tak, a nie inaczej?

- Ciężko powiedzieć. Tutaj nie zaważył jeden aspekt. Złożyło się na to wiele czynników, o których wszyscy dobrze wiemy. Przede wszystkim dwa wcześniejsze remisy, których być nie musiało. Zawodziła skuteczność. Nie wiem, jak było z przygotowaniem fizycznym. To wszystko trzeba byłoby poddać głębszej analizie.

Odczuwasz żal do Franciszka Smudy, że za jego kadencji nie doczekałeś się szansy z prawdziwego zdarzenia?

- Dzisiaj można byłoby gdybać. Nikt nie wie, co by było, gdybym nie złapał kontuzji na krótko przed mistrzostwami. Nie wiadomo też, jak selekcjoner patrzyłby na mnie, gdybym częściej grał w klubie. W styczniu, żeby zwiększyć swoje szanse występu na Euro chciałem odejść z Lille. Dostałem konkretną ofertę z Ligue 1. i praktycznie byłem już w nowym klubie, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.

Dlaczego?

- Miałem podpisać kontrakt z St. Brestois, ale w ostatni dzień zimowego okienka transferowego trener Rudi Garcia zablokował ten transfer. Byłem wkurzony, bo wszyscy w klubie wyrazili na niego zgodę. Zarząd go "klepnął", podobnie było z dyrektorem sportowym. Niestety na ostatniej prostej dostałem czerwone światło od trenera i być może także dlatego szansy gry na Euro nie otrzymałem.

Waldemar Fornalik jest dla ciebie osobą znaną, czy zupełnie anonimową?

- Grając w Polsce nigdy nie miałem z nim styczności. Pod jego okiem nie trenowałem, być może raz czy dwa grałem z drużynami, które on prowadził. Po objęciu przez niego posady selekcjonera też jeszcze kontaktu z trenerem Fornalikiem nie miałem. Zresztą nie spodziewam się go na razie, bo wyraźnie powiedział, że aby grać u niego w kadrze trzeba występować w klubie, a ja póki co klubu nie mam. Na pewno jednak walki o kadrę nie odpuszczę.

Póki co szukasz klubu i najbliższe lata wiążesz z futbolem. Masz przy tym, jakieś plany dalekosiężne? Wiesz co będziesz robił po zakończeniu kariery?

- Na pewno wrócę do Polski. Cicho marzę o tym, żeby zanim zawieszę buty na kołku zagrać jeszcze w Górniku Zabrze. Ten klub darzę sentymentem, bo byłem tam na testach jako dziewiętnastoletni chłopak. Wtedy nie zakotwiczyłem w Zabrzu na dłużej, ale teraz może mnie wezmą (śmiech).

Podobno zakończyć karierę w tym klubie chce też Lukas Podolski.

- Nie mam nic przeciwko temu, żebyśmy razem zagrali na nowym stadionie w Zabrzu. To byłaby fajna mieszanka i sam jestem ciekaw, co by z tego wyszło.

Ostatnimi czasy jakieś sygnały z klubów T-Mobile Ekstraklasy odbierałeś?

- Coś tam się pojawiało, ale żadnego z nich nie traktowałem do końca serio. Jestem jeszcze pełen apetytu na grę, w którejś z lig zachodnich i pod tym kierunkiem warunkuje swoje poszukiwania. Do Polski wrócę, ale jeszcze trochę czasu musi minąć.

Podobno w styczniu zagiął na ciebie parol Józef Wojciechowski, który chciał ściągnąć cię do Polonii Warszawa.

- Temat faktycznie był, ale skończyło się na kontakcie z moim menadżerem. Ja od razu byłem na "nie" i na tym temat mojej gry w tym klubie się zakończył.

Źródło artykułu: