Reprezentacja Polski zremisowała 2:2 w Podgoricy z Czarnogórą. Postawa miejscowych "kibiców" była jednak skandaliczna. Czarnogórcy na boisko rzucali bowiem co się tylko dało. Najbardziej narażony był Przemysław Tytoń, na którego całą złość skierowała publiczność. W pewnym momencie tuż obok głowy polskiego bramkarza wybuchła petarda, a mecz został przerwany. - To jest normalne i wkalkulowane, ale wszystko musi się odbyć przy określonych zasadach. W piątek tej normy nie dotrzymano, ponieważ sytuacja z petardami rzeczywiście bardzo mocno zachwiała koncentracją Przemka. Pojawiły się pierwsze obawy nie o wynik, ale o własne zdrowie. Bramkarza przygotowuje się fizycznie i psychicznie do meczu, ogromnie ważna jest koncentracja. Ta sytuacja mocno zachwiała jego formą, Przemek bal się czy będzie w stanie kontynuować grę, ale stan zdrowia mu na to pozwolił. Potrzebował sporo czasu by skupić się tylko na grze - powiedział Andrzej Dawidziuk, trener bramkarzy w kadrze Waldemara Fornalika.
W pewnym momencie bramkarz PSV Eindhoven nie chciał wrócić między słupki strzeżonej przez siebie bramki. - My na ławce odczuliśmy jak głośny był to wybuch, a kiedy petarda wybuchła obok bramkarza, to miał problem żeby usłyszeć co się do niego mówi. Kiedy wszystko wróciło do normy, był w stanie kontynuować mecz - skomentował Dawidziuk.
- Myślę, że to wzmocni Przemka, ale to nie sposób w jaki powinien stawać się lepszym bramkarzem, bo nie ma to nic wspólnego z rozgrywaniem spotkań piłkarskich. Gdyby Przemek musiał się zmagać tylko z nieprzyjemnymi epitetami czy okrzykami, to rzeczywiście moglibyśmy powiedzieć, że jest to coś z czym pewnie jeszcze nie raz się spotka. Tam natomiast wydarzyły się rzeczy, które nie mają nic wspólnego ze sportem - wręcz przeciwnie to jest sytuacja w której zagrożone jest zdrowie zawodników i to nie przez rywalizację sportową, ale prze niewłaściwie zachowanie kibiców - podkreślił Dawidziuk.
Czarnogórcy Polakom strzelili dwa gole, więc biało-czerwoni w piątkowym spotkaniu popełnili błędy. - Wiedzieliśmy, że Czarnogórcy grają agresywnie w polu bramkowym i karnym. Patrząc na te stracone bramki spróbujemy zrobić wszystko, żeby do takich sytuacji nie dochodziło. Każdy ma swoje zadania do wykonania, każdy ma swoją role, bo broni cały zespół. Być może mogliśmy zrobić coś więcej, ale na to przyjdzie czas na analizie - zaznaczył trener bramkarzy.