Mało kto spodziewał się, że w podstawowym składzie biało-czerwonych na mecz z Czarnogórą pojawi się Ariel Borysiuk. Bardzo spodziewano się, że rolę defensywnego pomocnika będzie pełnił Rafał Murawski. - O tym, że zagram dowiedziałem się o godzinie 18:00 na przedmeczowej odprawie. Wcześniej na treningach trener troszkę mieszał tym składem. Szkoleniowiec miał jakieś zawahania co do tej pozycji defensywnego pomocnika, ale postawił na mnie. Ze strony Rafała Murawskiego nie było żadnych wątpliwości. Przyjął to tak, a nie inaczej. Zdarza się, że zawodnicy siedzą na ławce rezerwowych. Być może w następnym meczu ja na niej zasiądę. Trzeba się z tym pogodzić. Jesteśmy razem na kadrze i gramy dla naszego kraju. Trzeba to przyjąć na klatę i dopingować - wyjaśnia sam Borysiuk.
Piłkarz niemieckiego FC Kaiserslautern nie był jednak zbytnio zadowolony ze swojego występu. - Na pewno nie jestem zadowolony ze swojej gry. Za mało byłem przy piłce. Szkoda, że nie było tak częstych kontaktów z nią. To też było spowodowane grą Czarnogórców. Od niedzieli zaczynam jednak walczyć o skład, bo to jest dla mnie marzeniem, aby grać na stałe w kadrze. Szkoda, że za trenera Smudy nie było tyle okazji. Będę jednak robił wszystko, aby na stałe trafić do reprezentacji - zaznaczył.
- Miałem zajmować się defensywą. Ja nie jestem takim zawodnikiem, który dużo strzela, dużo asystuje, chociaż ostatnio w Niemczech ostatnio zdarzyło mi się dwa razy przypadkiem asystować (śmiech). Jestem zawodnikiem bardziej od odbioru. Zespół z Czarnogóry to agresywna drużyna, szczególnie gdy gra na swoim stadionie. Myślę jednak, że osiągnęliśmy w miarę dobry wynik - dodał.
W Czarnogórze miejscowi fani znów dali "popis" swoich możliwości. Mocno oberwało się zwłaszcza Przemysławowi Tytoniowi, obok którego wybuchła petarda. - To zachowanie kibiców na pewno nie jest normalne. Gdy biegało się po boisku, czasami deptało się zapalniczki. Były rzucane na boisko, jak i różnego rodzaju pieniądze. Przemek Tytoń miał tam ciężko. Czarnogórcy też chyba nie przepadają za Polakami i było parę zgrzytów też na boisku. Taka jest jednak piłka. Nie zawsze trzeba się lubić z rywalem. Trzeba grać na maksa, czasami nawet trzeba się troszkę pokopać, żeby te punkty wyszarpać - skomentował Borysiuk.
Młody zawodnik jest zadowolony z tego, że Waldemar Fornalik daje mu szansę w reprezentacji narodowej. - U trenera Smudy byłem trzy razy na kadrze. Za bardzo nie miałem okazji z nim rozmawiać. Trener Fornalik jest troszeczkę spokojniejszy od Franciszka Smudy. To widać na pierwszy rzut oka. Mam nadzieję, że za jego kadencji będą lepsze wyniki i to będzie jego najważniejsza cecha - podsumował piłkarz.