Środowe spotkanie toczyło się w bardzo nieprzyjemnych warunkach atmosferycznych. We Wrocławiu od rana nie dość, że padał deszcz, to było zimno. W podstawowym składzie Śląska od pierwszej minuty zagrał Sebastian Mila, który jak wiadomo nie może jeszcze występować w meczach ligowych, bowiem jest zawieszony za śpiewanie obraźliwych piosenek o Legii Warszawa. Mecz z trybun obserwował też cały sztab szkoleniowy WKS-u ze Stanislavem Levym na czele.
Od pierwszych minut przewagę uzyskali Lechici, lecz nie potrafili przeprowadzić groźnej akcji ofensywnej. Warto podkreślić, że boisko było świetnie przygotowane, a zroszona murawa nadawała odpowiednie tempo grze. Wraz z upływem kolejnych minut przeważać zaczęli jednak gospodarze, którzy często dośrodkowywali w pole karne.
W 19. minucie z około 30 metrów z rzutu wolnego ładnie przymierzył Mila. Na wyżyny swoich umiejętności wzniósł się jednak golkiper Kolejorza, który wybił zmierzającą tuż pod poprzeczkę piłkę. Goście odpowiedzieli w 23. minucie. Po fatalnej stracie piłki w środku pola przez jednego z zawodników WKS-u na bramkę Jakuba Wrąbela popędził Patryk Wolski. Po jego uderzeniu futbolówka przetoczyła się tuż obok słupka. Wolski kolejną świetną okazję miał w 31. minucie, kiedy po błędzie defensora Śląska, otrzymał futbolówkę tuż przed bramką gospodarzy. Źle ją jednak przyjął i akcja spaliła na panewce.
Gra obu drużyn była chaotyczna. Wiele piłek nie dochodziło do adresata, przez co dobrych sytuacji strzeleckich było jak na lekarstwo. W 37. minucie dobrą okazję miał jednak Mila, lecz jego strzał z kilku metrów obronił bramkarz. Dobitka kapitana mistrzów Polski była już niecelna.
W 42. minucie Kolejorz powinien objąć prowadzenie. Wolski kapitalnie urwał się obrońcy, popędził z piłką w pole karne i wyłożył ją Dawidowi Kownackiemu. Ten mając przed sobą tylko bramkarza, strzelił obok bramki. Tuż przed przerwą poznaniacy zmarnowali jeszcze jedną wyborną okazję.
Od początku drugiej połowy gra toczyła się w środku boiska. W poczynaniach obu drużyn było bardzo wiele niedokładności. W 56. minucie znów nie popisali się stoperzy Śląska, którzy dali się wyprzedzić Wolskiemu. Ten mając przed sobą tylko bramkarza, strzelił prosto w niego.
Kolejne minuty nie przynosiły ożywienia na placu gry. Wrocławianie co prawda starali się atakować, ale brakowało im tak zwanego podania oraz wykończenia akcji. W 74. minucie bliski pokonania bramkarza bezpośrednio z rzutu rożnego był Sebastian Mila. Golkiper Lecha w ostatniej chwili zdołał wybić futbolówkę zmierzającą tuż pod poprzeczkę.
Obie drużyny do końca meczu wypracowały sobie jeszcze przynajmniej po jednej w miarę dobrej okazji, ale bramki w środę na stadionie przy ulicy Oporowskiej we Wrocławiu nie padły. Mecz stał na dość słabym poziomie.
Śląsk Wrocław - Lech Poznań 0:0
Składy:
Śląsk Wrocław: Wrąbel - Krzemiński, Maczurek, Juraszek, Polakiewicz - Kohut (46' Sikorski), Menzel - Garyga, Mila, Skrzypczak (46' Majcher) - Przybylski (46' Brondel).
Lech Poznań: Miszczuk - Cieślak, Bednarek, Siwek (81' Łągiewka), Ratajczak, Olejniczak, Zgarda, Wyrowski (46' Gawron), Gajda, Wolski (62' Nowicki), Kownacki (76' Chromiński).
Żółte kartki: Menzel, Garyga (Śląsk Wrocław) oraz Bednarek (Lech Poznań).