Salwa armatnia i wielkie zainteresowanie kibiców i mediów towarzyszyło przed rokiem rozpoczęciu prac przy budowie nowego stadionu miejskiego w Zabrzu, na którym swoje mecze na co dzień rozgrywa Górnik. W piątek mija dokładnie rok od początku prac. - Prace przebiegają zgodnie z oczekiwaniami. Najbardziej posunięta jest dziś trybuna wschodnia, ale północna i południowa także niebawem ją dogonią - uspokaja w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Tadeusz Dębicki, prezes spółki "Stadion".
Od dwóch pozostałych trybun wyraźnie odstaje obecnie trybuna południowa, ale nie jest to wynikiem pasywności robót. - Na trybunie tej zaistniała konieczność wykonania kanalizacji i przedłużające się negocjacje z podmiotami za to odpowiedzialnymi rzutowały na brak postępu prac. Późniejsze prace ziemne nieco wstrzymały tę część budowy, bo nie są one tak widowiskowe, jak dostawianie kolejnych fragmentów trybun - dodaje nasz rozmówca.
Prace nad budową II poziomu ruszyły z kolei na trybunie wschodniej. - Powstają już w tym miejscu elementy konstrukcji, które w niedalekiej przyszłości powinny stać się składną trzeciego już poziomu trybuny wschodniej, który zamknie dach. Jesteśmy zadowoleni z postępów prac na tym etapie, ale spokojnie czekamy na dalszy bieg wydarzeń - argumentuje Dębicki.
Nie oznacza to, że modernizacja zabrzańskiego stadionu jest drogą usłaną różami. Problemy finansowe firmy Polimex, będącej częścią konsorcjum Polimex-Mostostal Warszawa realizującego inwestycje spowodowały potrzebę reakcji ze strony miasta. - Perturbacje, jakie zachodzą ostatnimi czasy na polskim rynku budowlanym dotknęły także naszego wykonawcę. Nie mieliśmy jednak z tym wielkich problemów. Przemodelowaliśmy sposób płatności za inwestycję i osiągnęliśmy porozumienia z podwykonawcami, co pozwoliło nam przywrócić płynność inwestycji - wyjaśnia w rozmowie z naszym portalem Krzysztof Lewandowski, wiceprezydent Zabrza.
Zastępca prezydent Małgorzaty Mańki-Szulik nie ukrywa, że termin oddania inwestycji jest zagrożony. - Nie da się ukryć, że termin oddania inwestycji jest dziś zagrożony, ale przy tego rodzaju budowie zawsze trzeba liczyć się z mniejszym czy większym poślizgiem. Wydaje się, że w tym wypadku tego rodzaju opóźnienie także może nam się przydarzyć, ale mam nadzieję, że będzie to niewielki poślizg - przekonuje Lewandowski.
Prezes spółki "Stadion w Zabrzu" z kolei nie chce dziś oceniać, jak bardzo prace przy Roosevelta są opóźnione w stosunku do harmonogramu. - Nie jesteśmy od oceniania terminów zakończenia kolejnych etapów. Dla nas wiążąca jest data w umowie, a ta zakłada oddanie obiektu w kwietniu 2013 roku. W mojej opinii jest to data realna. Oczywiście wymagałoby to dodatkowego zintensyfikowania prac przez generalnego wykonawcę. My go do tego gorąco namawiamy, ale nie możemy nikogo do niczego zmusić - bezradnie rozkłada ręce Dębicki.
Nie oznacza to bynajmniej, że konsorcjum Polimex-Mostostal może dziś liczyć na pobłażanie ze strony spółki "Stadion". - W umowie są zapisane odpowiednie kary finansowe, jakie za niewywiązanie się z terminu będzie musiał ponieść wykonawca. Tylko od niego zależy czy i jak wysokie one będą - puentuje szef spółki.