Po Nitkiewiczu do Kowalczyka - relacja z meczu Dolcan Ząbki - Kolejarz Stróże

W meczu 7. kolejki Dolcan Ząbki uległ Kolejarzowi Stróże 1:4. Po pierwszej połowie ząbkowska ekipa schodziła z murawy zwycięska, by ostatecznie ulec grającej przeciętnie drużynie ze Stróży.

Pierwszy kwadrans gry przebiegł pod dyktando gospodarzy, ale Ci nie potrafili dojść do groźnych strzeleckich sytuacji, za to kontra Macieja Kowalczyka z 2. minuty mogła spowodować spore zagrożenie pod bramką Rafała Leszczyńskiego, jednak bardzo dobrze w defensywie zagrał Damian Świerblewski i zażegnał niebezpieczeństwo.

W 16. minucie dobrą okazję miał Maciej Tataj, ale jego strzał z 11 metrów był zbyt lekki i Konrad Ferenc nie miał żadnych problemów z interwencją. W 28. minucie Tataj został bardzo dobrze obsłużony przez Świerblewskiego i uderzył z główki w światło bramki - Ferenc z najwyższym trudem uchronił gości przed utratą gola. Dolcan Ząbki totalnie zdominował tę część gry, a efekt przyszedł w 35. minucie, kiedy to Dariusz Zjawiński znakomicie przedarł się lewą stroną i dograł centrę do Tataja. Ten niezbyt silnym strzałem trafił w wewnętrzną część słupka, a odbita piłka wpadła do siatki Kolejarz Stróże.

Nadal Dolcan panował na boisku, ale nie udawało się dojść piłkarzom z Ząbek do stuprocentowych sytuacji. Bardzo dobrze w ząbkowskiej ekipie spisywał się Robert Chwastek - nie dość, że znakomicie czuł się z piłką na lewym skrzydle i samemu wygrywał sytuacje z dwoma przeciwnikami, to jeszcze bez zarzutu grał w defensywie.

4-4-2 Kolejarza w I połowie zupełnie nie zdawało egzaminu - jedyne groźne sytuacje w tej części gry zespół z Małopolski stwarzał po kontrach, a i rzadko kiedy za rozgrywanie piłki zabierał się ktokolwiek inny, niż doświadczony Kowalczyk. Team Przemysława Cecherza wyglądał, jakby zapomniał wyjść z szatni na murawę. Wyjątkowo fatalnie wyglądała gra Kolejarza w defensywie.

Do końca pierwszej połowy jeszcze w 43. minucie Kolejarz miał szansę na wyrównanie - znów po kontrze - do Krystiana Pieczary zagrywał popularny "Kowal", ale znakomitą interwencją popisał się Leszczyński.

Po przerwie gracze z Małopolski wyszli z szatni niezwykle zmotywowani, a trener Dolcanu, Robert Podoliński już w 46. minucie musiał pokrzykiwać ostrzegawczo do swoich zawodników: "Stoimy, panowie!".

W 49. minucie po rzucie rożnym w polu karnym Dolcanu padł Kamil Nitkiewicz i sędzia przy milczących z niedowierzaniem trybunach wskazał na wapno. Decyzja była dość kontrowersyjna, zwłaszcza, że w późniejszej części meczu na trzy podobne sytuacje w polu karnym Kolejarza Rafał Rokosz nie "gwizdnął" żadnej. Karnego na gola zamienił Kowalczyk. Było 1:1, ale to, co miało nastąpić nie śniło się ani Cecherzowi, ani Podolińskiemu.

Dolcan po stracie bramki zaatakował śmielej, ale w jednej z akcji Świerblewski został wysoko pod polem karnym gości, a grający na lewym skrzydle Nitkiewicz miał całą flankę dla siebie. Była 53. minuta, kiedy Nitkiewicz wpadł w pole karne po rajdzie od połowy boiska i ni to strzałem, ni centrą, po obrońcy gospodarzy, umieścił piłkę w bramce.

Minutę później z piłką na 11-tym metrze znalazł się Kowalczyk i doświadczony zawodnik zdjął pajęczynę z okienka bramki Dolcanu. Było 1:3 i mało kto na stadionie przy Słowackiego 21 wierzył w to, co działo się na murawie. Po trzeciej bramce Leszczyński tuż przed wznowieniem gry znajdował się na 30-tym metrze i bardzo głośno mówił o tym, co sądzi o grze defensywnej swoich kolegów.

Słowa golkipera Dolcanu nie trafiły do kolegów. 60. minucie znowu Nitkiewicz popędził niepilnowany lewą stroną, podał prostopadle do Kowala, a ten bez trudu zamienił centrę na bramkę. Tak w niespełna 10 minut Kowalczyk strzelił 3 bramki, Nitkiewicz zaliczył bramkę i dwie asysty, a Dolcan przegrał mecz.

Tutaj warto się zatrzymać przy przyczynach utraty trzech z czterech bramek przez Dolcan. Przy szerokim ustawieniu 3-5-2 skrzydłowi mają zarówno zadania ofensywne, jak i są niezwykle ważni w osłanianiu bocznych sektorów boiska - Świerblewskiemu zabrakło sił albo chęci i w drugiej połowie cała strona boiska, za którą był odpowiedzialny, należała do Nitkiewicza. Ten mógł jeszcze w 65. minucie zdobyć piątą bramkę, ale jego strzał był niecelny. Również Adam Giesa miał swoją okazję z lewej strony, jednak okazał się niedostatecznie precyzyjny.

Magiczne sztuczki trwały nadal, bo Dolcan zupełnie zniknął z boiska - gracze z Ząbek nie potrafili wymienić między sobą kilku podań, a Kolejarz spokojnie, z wyrachowaniem blokował dostęp do własnego pola karnego i czekał na ostatni gwizdek sędziego.

To, co zrobiła drużyna ze Stróż zakrawało na cud - postawiła Dolcan w sytuacji, z której uratować ją mógł również tylko cud. Cóż, limit nadprzyrodzonych zjawisk w Ząbkach wyczerpał się po czwartym golu dla Kolejarza, a Dolcan odnotował drugą porażkę w lidze z rzędu. Kolejarz ma 10 pkt. i zajmuje 5. miejsce w tabeli, a Dolcan spadł na 9. pozycję z dorobkiem 9 pkt.

Dolcan Ząbki - Kolejarz Stróże 1:4 (1:0)
1:0 - Maciej Tataj 35'
1:1 - Maciej Kowalczyk 50'
1:2 - Kamil Nitkiewicz 53'
1:3 - Maciej Kowalczyk 54'
1:4 - Maciej Kowalczyk 60'

Składy:

Dolcan Ząbki: Rafał Leszczyński - Marcin Hirsz, Tomasz Ciesielski, Piotr Klepczarek, Patryk Koziara, Piotr Bazler, Grzegorz Piesio, Damian Świerblewski, Robert Chwastek (72' Rafał Wiśniowski), Dariusz Zjawiński, Maciej Tataj (71' Marcin Stańczyk).

Kolejarz Stróże: Konrad Forenc - Dawid Szufryn, Kamil Nitkiewicz (66' Rafał Pietrzak), Marcin Stefanik, Krzysztof Markowski, Krystian Pieczara (46' Adam Giesa), Michał Gryźlak, Grzegorz Arłukowicz, Dariusz Walęciak, Maciej Kowalczyk (83' Damian Michalik), Janusz Wolański.

Żółte kartki: Grzegorz Arłukowicz, Dawid Szufryn, Marcin Stefanik (Kolejarz).

Sędzia: Rafał Rokosz (Katowice).

Źródło artykułu: