- Swój występ oceniam pozytywnie. Na pewno nie ustrzegłem się błędów, lecz w żadnym meczu nie gra się idealnie. W kilku sytuacjach mogłem zachować się na pewno lepiej. Ale to jest do poprawy. Był to dla mnie pierwszy mecz z tym zespołem i z tymi chłopakami. Mogło być lepiej. Cieszę się, bo sam czułem się pewny i w porządku - powiedział o swoim występie Wojciech Szymanek, obrońca Polonii Warszawa.
Gospodarze sobotniego spotkania słabo wypadli w pierwszej połowie meczu, kiedy musieli uznać wyższość białostocczan. Jednak w drugiej połowie to zespół KSP był zdecydowanie lepszy, często zagrażając bramce Jagiellonii. - Pierwszą połowę przespaliśmy i nie da się tego ukryć, że na mecz wyszliśmy jacyś senni. Każdy o tym wie i głośno powiedział o tym w szatni. W drugiej połowie było już o wiele inne oblicze drużyny - przyznał.
"Szymek" podobnie jak cała Polonia nie był zadowolony z pracy arbitra Roberta Małka, który nie podyktował karnego dla gospodarzy i nie uznał prawidłowo zdobytej bramki. - Trzecia połowa to jest sędzia. Może nie połowa, lecz jedna trzecie tego wszystkiego to jest sędzia. Jak ja widzę z odległości ponad 50 metrów, że obrońca Jagiellonii ewidentnie zagrywa ręką. Poza tym Daniel Gołębiewski strzelił prawidłową bramkę, nie było tam spalonego. Więc o czym mamy tu mówić? My tracimy zdrowie, zaciskamy zęby, coś nas boli, bandażujemy się, wszyscy wychodzimy i walczymy, a ktoś po prostu odbiera nam tą pracę i przyjemność. Nie chcę się już więcej wypowiadać na ten temat - mówił.
Gra "Czarnych Koszul" ożywiła się po tym, jak na murawie pojawił się Łukasz Teodorczyk. - "Teo" jest fajnym zawodnikiem, co już pokazał w poprzednich meczach. Dobrze gra 1 na 1, jest silny, wysoki. Ma wszystko to, czego napastnik potrzebuje. Ożywił naszą grę. Szkoda, że w końcówce nie potrafiliśmy wepchnąć piłki do bramki na 2:1 - zakończył.