Marcin Baszczyński: Karze się trenerów, a sędziowie gwiżdżą dalej

Pod znakiem sędziowskich pomyłek stała ostatnia kolejka T-Mobile Ekstraklasy. Jednym z antybohaterów minionego weekendu był Robert Małek, który wypaczył wynik meczu w stolicy.

Doświadczony arbiter nie uznał prawidłowej bramki strzelonej przez gospodarzy oraz zaniechał podyktowania przynajmniej dwóch ewidentnych rzutów karnych dla Czarnych Koszul. Co ciekawe, Poloniści przez sędziego zostali skrzywdzeni już w drugim meczu z rzędu, przed dwoma tygodniami w Krakowie Paweł Gil nie widział bowiem, jak Sergei Pareiko w obrębie "szesnastki" fauluje Pawła Wszołka. Warszawiacy tamten mecz wygrali, za głośne kwestionowanie decyzji arbitra na dwa mecze od prowadzenia drużyny odsunięty został jednak Piotr Stokowiec.

- Nasz szkoleniowiec żyje meczem i zawsze coś mądrego podpowie, w spotkaniu z Jagiellonią na ławce go jednak zabrakło. Tak to jednak w Polsce jest, że karze się trenerów, a sędziowie gwiżdżą dalej. Cóż możemy zrobić - mówi zrezygnowany Marcin Baszczyński.

Jego zespół w sobotę podzielił się punktami z Jagiellonią, choć w przekroju całego spotkania był ekipę zdecydowanie lepszą. - Byliśmy faworytem tego spotkania i graliśmy u siebie. Ostatecznie to my goniliśmy wynik, mieliśmy jednak sytuacje ku temu, by zwyciężyć. Strzeliliśmy prawidłową bramkę, która nie została uznana, było też kilka innych sytuacji, które mogły być odgwizdane na naszą korzyść - wymienia defensor Czarnych Koszul.

Ostatecznie po końcowym gwizdku Poloniści musieli zadowolić się remisem, bo do siatki rywali trafił jedynie Tomasz Brzyski. - Mimo fajnych okazji zabrakło jeszcze jednego gola. Trzeba jednak przyznać, że druga połowa została przez nas zdominowana - podsumowuje Baszczyński.

Komentarze (1)
koosaUL5
17.09.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Polska rzeczywistość...