Stanislav Levy już po przyjściu do Śląska Wrocław mówił, że będzie chciał, aby prowadzona przez niego drużyna grała ofensywnie. W niedzielę mistrzowie Polski pokonali 2:1 PGE GKS Bełchatów. Zwycięstwo WKS-u mogło być bardziej okazałe, lecz zielono-biało-czerwoni nie wykorzystali kilku dogodnych okazji strzeleckich. - Ciągle dążymy do tego, by stwarzać sytuacje, grać bardziej ofensywnie. Wszystko jednak z zachowaniem umiaru. Na pewno było w meczu z GKS-em kilka błędów, ale udało nam się utrzymać dobry wynik do końca spotkania i zdobyliśmy trzy punkty - skomentował Przemysław Kaźmierczak.
Do składu WKS-u wrócił już Sebastian Mila, który odcierpiał karę za śpiewanie obraźliwych piosenek o Legii Warszawa. - Od razu zanotował dwie asysty. Zrobił to, co potrafi najlepiej i z tego się cieszymy. Sebastian to bardzo dobry piłkarz - zaznaczył "Kaz".
W niedzielnym spotkaniu mistrzowie Polski byli bardzo nieskuteczni. Zwłaszcza w drugiej połowie piłkarze prowadzeni przez czeskiego trenera mogli zaaplikować rywalowi kilka goli. - Staramy się przede wszystkim wykorzystywać słabe strony rywala. To nam się udało w niedzielę, bo stworzyliśmy sobie wiele sytuacji. Cały czas musimy jednak pracować nad wykończeniem. Wychodziliśmy bardzo dobrze, ale niedokładność i złe wybory poskutkowały brakiem strzelonych goli. Na szczęście wynik końcowy był satysfakcjonujący - podsumował Przemysław Kaźmierczak.