O pierwszej przygodzie Stokowca z trenerską ławkę mało kto dziś pamięta, zespół seniorów rodowity kielczanin prowadził bowiem króciutko, wypełniając przy Konwiktorskiej czas pomiędzy zwolnieniem Theo Bosa a zatrudnieniem Jacka Zielińskiego.
- Nie myślę o tym, jak długo będę w Polonii. Podchodzę do tego w inny sposób i mam takie wrażenie i nastawienie, jakbym miał tu pracować do końca życia - mówił Stokowiec podczas swojej pierwszej konferencji prasowej w nowej roli. Jego zespół miał grać efektownie i widowiskowo. - Zdajemy sobie sprawę z tego, że żyjemy w Warszawie, gdzie rozrywek jest aż nadto i za chwilę ktoś może wybrać kino albo teatr, gdzie bilet jest w podobnej cenie, i na stadionie Polonii się nie pojawi - deklarował półtora roku temu początkujący szkoleniowiec.
Chyba sam wówczas nie spodziewał się, że jego przygoda ograniczona zostanie do jednego meczu. Czarne Koszule przegrały przy Konwiktorskiej z Widzewem po golu Adriana Budki, a prezes Józef Wojciechowski błyskawicznie zweryfikował plany i postawił na doświadczonego Zielińskiego. Nowy trener wygrał cztery kolejne mecze i został przy Konwiktorskiej aż do wiosny następnego roku.
- Nie wracam do tamtych wydarzeń, bo takie rzeczy trzeba wyrzucać z pamięci i żyć dalej - mówi dziś Stokowiec, pytany o swoje pierwsze podrygi na trenerskiej ławce. - Nie jest istotne to, kim byłeś, ale to, kim jesteś obecne. Plany, które miałem wtedy, realizować mogę teraz. Cel na pewno mi z oczu nie zniknął - podkreśla trener Czarnych Koszul.
Spotkania sprzed kilkunastu miesięcy do najbliższego przykładać nie chce. - To będzie zupełnie inny mecz, trudniejszy. Gramy z liderem i szykuje się ciekawe spotkanie. Do tej pory mecze z naszym udziałem były dobrymi widowiskami i będziemy chcieli utrzymać to dalej. Oby tylko nie skończyło się 0:0. Liczę na ciekawe spotkanie, bo gramy przecież dla kibiców - mówi Stokowiec. W jego pierwszym starciu z Widzewem padła tylko jedna bramka. Teraz goli ma być znacznie więcej.