- Przed przerwą nie zanosiło się na nieszczęście, lecz w drugiej połowie, a zwłaszcza na samym jej początku gospodarze zagrali lepiej i szybko zdobyli dwie bramki. Trochę im w tym pomogliśmy i skończyło się pierwszą wyjazdową porażką. Kiedyś ta świetna seria musiała się skończyć, mimo to jest czego żałować. Być może rehabilitacja nastąpi za dwa tygodnie, gdy znów zagramy na boisku rywala - z Bogdanką Łęczna - powiedział Kazimierz Moskal.
Niedzielne spotkanie miało dwa oblicza. Pierwsza część była kiepskim widowiskiem, ze znikomą ilością sytuacji. Co zdecydowało o tak diametralnej zmianie po przerwie? - Szybki gol dla poznaniaków - stwierdził trener ekipy z Niecieczy. - W tym momencie obraz gry był już zupełnie inny. Wcześniej kontrolowaliśmy boiskowe wydarzenia, choć nie przekładało się to na dobre okazje.
- Utrata bramki zawsze powoduje poruszenie w drużynie i tak było również w starciu z Wartą. Kilka minut po objęciu prowadzenia gospodarze je podwyższyli i znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji. Próbowaliśmy jeszcze coś wskórać, niestety nie udało nam się trafić do siatki. Gdyby padł gol na 2:1, to pewnie mielibyśmy szansę na remis - dodał Moskal.
Zespół z Małopolski nie chciał się w Poznaniu bronić, co było zresztą widać na boisku. - Założenie było takie, żeby spróbować zdominować przeciwnika i odbierać piłkę już na jego połowie. Sęk w tym, że po murawie biegało też jedenastu piłkarzy Warty, którzy mieli podobny cel - zakończył szkoleniowiec.
Podczas najbliższego weekendu Termalica Bruk-Bet rozegra mecz sparingowy z Wisłą Kraków. Jej spotkanie ligowe z Cracovią zostało bowiem przełożone na 24 października.