Trener Floty w tygodniu poprzedzającym mecz przestrzegł przed ofensywnym stylem przeciwnika. Słowa, które mogły być odebrane jako kurtuazyjne, potwierdziły się na boisku w stu procentach. Warta zagrała odważnie, przed przerwą nie ustępowała w żadnym aspekcie piłkarskiego rzemiosła i wyszła na prowadzenie.
- Spodziewaliśmy się bardzo trudnego meczu i taki w rzeczywistości był. Warta to dobrze zorganizowany zespół. Po pierwszej wyrównanej połowie prowadziła i nawet grając w osłabieniu - mądrze się broniła. Gratuluję przeciwnikom postawy i myślę, że w następnej części sezonu będą oni tylko i wyłącznie punktować - ocenił Dominik Nowak.
Ogromne znaczenie dla przebiegu meczu miała czerwona kartka dla Rafała Kosznika z końcówki pierwszej połowy. Przyjezdni po przerwie cofnęli się. Sił na skuteczną obronę starczyło im tylko do 70. minuty. - Chwała moim zawodnikom, że mimo przewagi liczebnej, starali się konsekwentnie rozgrywać piłkę, co zaowocowało dwiema bramkami. Mimo obciążenia wytrzymaliśmy napięcie i zwyciężyliśmy - chwalił trener lidera.
Pochwały po ostatnim gwizdku płynęły także w stronę samego szkoleniowca, którego roszady okazały się strzałem w dziesiątkę. Bartosz Śpiączka strzelił decydującego gola, nieźle zaprezentował się Christian Nnamani.
- Każda zmiana coś wniosła i to naprawdę cieszy. Christian małymi kroczkami przymierza się do jedenastki. Przed nim i całym zespołem tydzień treningów, podczas których mają możliwość udowodnienia, że należy im się miejsce w składzie. Od poniedziałku zabiorę się za wnikliwą analizę niedzielnego meczu. Popełniliśmy w nim błędy, które pokażę zawodnikom podczas odprawy we wtorek. W ten sposób zostawimy te wydarzenia za sobą i skupimy się na następnym przeciwniku - Cracovii - zapowiedział.
Kto z kontuzjowanych zawodników będzie gotowy na następną batalię? - W przypadku Piotra Kieruzela będziemy robić wszystko, aby mieć go do dyspozycji w niedzielę. Natomiast Radek Jasiński od poniedziałku wznowi treningi. Temu drugiemu w minionym tygodniu zalecono odpoczynek, a ja nie będę ryzykował zdrowia podopiecznych dla osiągnięcia wyniku - wyjaśnił Nowak.
Świnoujścianie ponownie zafundowali kibicom dreszczowiec ze szczęśliwym zakończeniem. Stratę jednego gola odrabiali oni także w ligowym pojedynku z GKS-em Katowice i pucharowym z Cracovią.
- Mam jedno serce i to nie sztuczne, więc wolałbym, żeby nie doprowadzali do horrorów. Każdy trener chce, aby drużyna prowadziła przed przerwą 3:0 i kontrolowała wydarzenia, a w drugiej części dołożyła czwarte trafienie. Takie mecze ogląda się spokojniej. Nic nie jest jednak tak piękne, żeby układało się dobrze od początku. Ważne, że nam układa się kapitalnie na koniec, a czy będziemy strzelać w 1. czy 94. minucie, to nie ma znaczenia - zaznaczył szkoleniowiec.