Bartosz Śpiączka: Trzeba było zacisnąć zęby
Flota w pierwszej połowie meczu z Wartą straciła gola i zaprezentowała się ledwie poprawnie. Po przerwie postawiła na konsekwentną grę i roszady personalne. Przepis okazał się strzałem w dziesiątkę.
- Od początku znaliśmy wartość rywali, dlatego ich postawa nie była zaskoczeniem. W tygodniu poprzedzającym mecz poznaliśmy ich mankamenty i zalety. Wiedzieliśmy, że są jedną z najlepszych ekip w lidze, poukładaną i grającą piłką. Udowadniają to w każdym meczu, choć nie idzie im przełożenie tego na dorobek punktowy - chwalił Bartosz Śpiączka.
Obraz widowiska odmieniła czerwona kartka, którą tuż przed przerwą zobaczył Rafał Kosznik. Niemal pewnym było, że goście cofną się i ograniczą do nieśmiałych kontrataków. Jak zamierzała na to zareagować Flota? - Postawiliśmy na konsekwentną grę. Trzeba było wrócić na boisko, zacisnąć zęby i nie odpuścić ani centymetra. Reszta planu była prosta: zamierzaliśmy postarać się o wyrównanie, następnie zagrać o pełną pulę.
- Mecz zmienił swoje oblicze. W pierwszej połowie dominowała Warta, ale już w drugiej naturalnie przejęliśmy inicjatywę. Skutecznie poszukaliśmy trafień i naprawdę trzeba się cieszyć z tego ważnego zwycięstwa - radował się Śpiączka, który w 86. minucie strzelił decydującego o zwycięstwie świnoujścian gola.
- Krzysiu Bodziony wrzucił super piłkę, udało się dopaść do niej i przedłużyć jej lot do siatki. Pochwały należą się całemu zespołowi. Od poniedziałku zabieramy się do pracy, ruszamy z misją: Cracovia. Zapowiada się trudna przeprawa - nie ukrywał dżoker w talii Dominika Nowaka.