Po bardzo dobrym w swoim wykonaniu spotkaniu reprezentacja Polski podzieliła się punktami z Anglią. Remis w tym meczu był minimum, na jakie zasłużyła drużyna Waldemara Fornalika. - Nie spodziewałem się tak dobrego występu naszej reprezentacji. Chłopakom należą się wielkie brawa. Wielkie słowa uznania trzeba oddać też Waldkowi Fornalikowi, który bardzo szybko zbudował reprezentację, z której nie musimy się wstydzić - przyznaje w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Piotr Świerczewski, były reprezentant Polski.
- Jestem zaskoczony, że tak szybko udało się odmienić oblicze tej drużyny. Okazuje się, że kiedy trener ma pomysł na drużynę narodową wcale nie trzeba kilku lat, jak mówił Franciszek Smuda. Przyszedł nowy selekcjoner, wziął kilku ciekawych chłopaków, którzy wcześniej szansy nie dostali i dziś stanowią o sile tego zespołu. Kamil Glik u Smudy się nie załapał na Euro, a teraz strzela bramkę w największym klasyku - dodaje "Świerszcz".
W opinii charyzmatycznego zawodnika biało-czerwoni powinni w tym meczu pokusić się o zwycięstwo. - Myślę, że z przebiegu całego spotkania, to Polska była lepsza od Anglii i powinna ten mecz wygrać. Nie powinniśmy szukać jakichś podtekstów, że zremisowaliśmy, bo przeciwnik był słaby. Anglicy grają zawsze swoją angielską piłkę, a gra się tak jak przeciwnik pozwala. To nie Anglia była słaba, tylko my rywalowi na zbyt wiele nie pozwoliliśmy - przekonuje były gracz m.in. Olympique Marsylia i Birmingham City.
Polska w meczu z Synami Albionu zagrała zdaniem naszego eksperta spotkanie kompletne. - Nie było widać w naszym zespole słabych punktów. Graliśmy z pomysłem, ze świadomością taktyczną. Nie było w naszej grze grama przypadku, a wszystko to jest efektem zmian, jakie wprowadził do tej drużyny nowy selekcjoner. Jestem przekonany, że jeżeli będziemy dalej szli tą drogą, to niebawem wrócimy w rankingu FIFA na należne nam miejsce - zapewnia 70-krotny reprezentant Polski.
Zamieszanie organizacyjne związane z przełożeniem meczu na późniejszy termin nie wpłynęło na dekoncentrację polskiego zespołu, co w opinii Świerczewskiego jest syndromem rodzącego się ducha drużyny. - Jeżeli mamy tak grać po przełożeniu meczu, to przekładajmy każde spotkanie. Dziwią mnie głosy dochodzące z angielskiego obozu, że przełożenie meczu wpłynęło na nich negatywnie. To jest bzdura, bo profesjonalny piłkarz po meczu kadry wraca do klubu i musi przestawić się na walkę o ligowe punkty. Wyciąganie takich spraw, to szukanie usprawiedliwienia na siłę. Gdyby Anglicy mecz wygrali, to patrzyliby na to zupełnie inaczej - podkreśla 40-latek.
Mimo epizodu zaliczonego w angielskiej Premier League nasz rozmówca nie utrzymuje kontaktów z angielskimi kolegami. - Wśród Anglików nie miałem zbyt wielu znajomych. Grając w Birmingham trzymałem się raczej z chłopakami z Francji i Senegalu, którzy biegle posługują się językiem francuskim. W Anglii przyjaciół nie zostawiłem. Może to i szkoda, ale dalej mam kontakt chociażby z Christophem Dugarry'm, a to przecież Francja była mistrzem świata - uśmiecha się Świerczewski.
Srebrny medalista IO 1992 w Barcelonie wierzy, że biało-czerwoni wespół z Anglikami wywalczą awans na MŚ 2014 w Brazylii. - Nie jestem prorokiem, żeby powiedzieć, że awans na pewno będzie, ale patrząc na tą grę jestem optymistą. Jeżeli chłopaki zdołają utrzymać tę dobrą tendencję, to jestem pewny, że i Ukraina, i Czarnogóra się wysypią. Gramy ładny dla oka, taktyczny futbol, którego rywale nie lubią. Za tę ciężką pracę należą się raz jeszcze wielkie słowa uznania dla Waldemara Fornalika, bo w kilka miesięcy stworzył sobie drużynę i udowodnił, że bajki Smudy można odłożyć na półkę - puentuje ekspert portalu SportoweFakty.pl.