Emocji i kontrowersji nie zabrakło, czyli po derbach Stalówka vs. Siarka

W sobotę po ośmiu latach przerwy piłkarze Stali Stalowa Wola i Siarki Tarnobrzeg rozegrali mecz o ligowe punkty. Emocji, ale i kontrowersji na pewno nie brakowało. Remis 2:2 jest sprawiedliwy.

Czekali osiem lat

Aż osiem lat czekali kibice na derbowy pojedynek pomiędzy Stalą Stalowa Wola a Siarką Tarnobrzeg. Obie ekipy przez te lata dzieliło czasami nawet i trzy klasy rozgrywkowe. Spotkanie sprzed ośmiu lat pamięta wychowanek Stalówki Wojciech Fabianowski. - Pamiętam mecz sprzed ośmiu lat. Szkoda, że nie udało mi się zdobyć teraz gola. Chciałem zdobyć bramkę w tym spotkaniu. Czułem przed meczem, że może mi się to udać. Stworzyliśmy sobie zaledwie kilka okazji, ale mieliśmy bardzo groźne stałe fragmenty gry. Z tego zdobyliśmy się dwie bramki - powiedział napastnik Stali. Szkoda tylko, że pojedynku nie mogli zobaczyć kibice z Tarnobrzega, gdyż atmosfera na trybunach byłaby zapewne jeszcze lepsza.

Szczególny mecz dla kilku graczy

Sobotnia konfrontacja miała szczególne znaczenie dla kilku zawodników Siarki. Jarosław Piątkowski jeszcze w poprzednim sezonie reprezentował barwy Stalówki, a w sobotę wybiegł na murawę w zespole Siarki. - Mecz jak każdy inny, smaczku dodawało to, że były to derby. Chcieliśmy wygrać i byliśmy bardzo blisko. Wyjeżdżamy tylko z remisem - stwierdził pomocnik Siarkowców. Z kolei dla Jakuba Łuczakowskiego był to wyjątkowy mecz, gdyż obrońca ekipy z Tarnobrzega jest wychowankiem Stali, ale obecnie od kilku lat gra w zespole Siarki. - Ostatni raz grałem parę ładnych lat temu w barwach Stali. Szkoda trochę, że teraz gram po przeciwnej stronie barykady, ale takie jest życie zawodnika. Mam nadzieję, że będzie mi dane jeszcze kiedyś zagrać w Stali Stalowa Wola - powiedział wychowanek zielono-czarnych. W barwach Stali grał także jeszcze Janusz Hynowski.

Problematyczne decyzje sędziego

Arbiter sobotnich zawodów Mariusz Korpalski z Torunia miał sporo pracy, ale wydał kilka decyzji budzących nieco kontrowersji. Chodzi tu w szczególności o rzuty karne. O ile ten dla Stalówki jest mniej dyskusyjny, to dla Siarki może być dwojako postrzegany. - Jeśli chodzi o rzut karny dla Siarki to był powód, aby go podyktować bowiem Rafał Turczyn pociągnął rywala za koszulkę. Zrobił to jednak w momencie, kiedy Bartek Dydo wygrał już pojedynek sam na sam z napastnikiem Siarki i miał już piłkę w rekach. Z kolei dla nas był już bardziej ewidentny karny. Mateusz Kantor zgrał sobie już piłkę głową i bramkarz wpadł w niego - stwierdził obrońca Stalówki Przemysław Żmuda. Zdaniem obu szkoleniowców sędzia podjął słuszne decyzje dyktując jedenastki. - Karne jak najbardziej zasłużone. Rafał Turczyn, z tego co mówili chłopcy pociągał za koszulkę Gębalskiego. W drugiej sytuacji Mateusz Kantor wygrał pojedynek główkowy z bramkarzem i stoperem i został sfaulowany. Szczęście dla jednych i dla drugich, że skończyło się tylko na żółtej kartce - powiedział opiekun Stali Mirosław Kalita. - Na sędziowaniu się nie znam. Nie chcę się wypowiadać na ich temat, gdyż później nas trenerów się karze za to. Uważam, że oba karne były ewidentne - dodał z kolei trener Siarki Michał Szymczak.

Przemysław Żmuda ma także obiekcje, co do podyktowanego rzutu wolnego dla Siarkowców, po którym Bartosz Madeja zdobył drugiego gola dla gości. - Dziwna interpretacja sędziego, bo robię wślizg zasłaniam ręką twarz i on kopie w moją rękę później robi tzw. żabkę nie wiem co mogłem z tymi rękoma zrobić. Sędzia nie chciał za bardzo przeszkadzać. Czasami się gubił. Nie mnie oceniać, czy dobrze prowadził zawody. Od tego jest obserwator - stwierdził stoper zielono-czarnych.

Spore oburzenie wśród kibiców wywołał także faul Jarosław Piątkowskiego na Sylwestrze Sikorskim. Pomocnik Siarki przerwał kontrę Stali atakując nie piłkę, ale nogi obrońcy ekipy ze Stalowej Woli. Arbiter nie dopatrzył się brutalnego zagrania piłkarza z Tarnobrzega i ukarał go tylko żółtą kartką. - Faul jest faulem. Przerwałem akcję, gdyż wychodzili z kontrą. Za dużo mi powiedział. Też się oburzyłem. To są boiskowe nerwy. Poza murawą będzie wszystko dobrze - powiedział główny winowajca. - Dla mnie ewidentna żółta kartka. Było kilka takich sytuacji w trakcie meczu. sędzia konsekwentnie dawał za takie zagrania po żółtym kartoniku. Akurat tutaj nie widzę, aby Jarkowi dać czerwoną - bronił swojego podopiecznego Szymczak.

Ostre spięcie Łukasza Ćwiczaka i Daniela Beszczyńskiego

Tuż po końcowym gwizdku w tunelu oddzielającym boisko od budynku klubowego dość ostro uwagi wymieniali między sobą bramkarz i stoper Siarki. Obaj niezrozumiali się w 75. minucie i sprokurowali rzut karny dla Stalówki. Beszczyński miał sporo pretensji do bramkarza swojej drużyny. Zawodników musieli uspokajać koledzy z drużyny i sztab szkoleniowy. - Jeśli prowadzi się 2:0 i wypuszcza zwycięstwo z rąk, to można mieć pretensje do zawodników. To było nieporozumienie stopera i bramkarza. Będziemy wyjaśniać, kto zawinił w tej sytuacji. Można powiedzieć, że byliśmy już prawie w ogródku, ale tam nie dotarliśmy. Prowadząc powinniśmy wybijać z rytmy rywali, przejmować i oddalać piłkę od własnej bramki, utrzymywać się długo przy piłce. Nie robiliśmy jednak tego. Chcieliśmy dobić rywala, zamiast bronić wyniku. To się na nas zemściło - powiedział na konferencji prasowej szkoleniowiec Siarkowców.

Źródło artykułu: