Podopieczni Kazimierza Moskala czuli w sobotę olbrzymi niedosyt. To oni dzielili i rządzi na murawie, a ich olbrzymi wysiłek został zniweczony przez jeden błąd bramkarza. - To było nieporozumienie i padła bramka. I z boiska, i z boku było widać kto był drużyną lepszą, ale tę jedną bramkę strzeliła Bogdanka i wygrała. Łęczna oprócz tego nie oddała żadnego strzału. Gratuluję zawodnikom Bogdanki, bo zdobyli trzy punkty, a my wracamy z niczym - zauważa Łukasz Pielorz.
Podrażnieni stratą gola goście często zamykali przeciwnika na jego połowie. Nie potrafili jednak sforsować muru defensywy Bogdanki Łęczna. W kluczowych momentach mieli olbrzymie problemy z precyzją, gdyż w bardzo dobrych sytuacjach nie trafiali w piłkę. - Mieliśmy dużo sytuacji, żeby to odrobić. Niestety brakowało skuteczności. Popracujemy nad tym i będzie dobrze - zapewnia 29-letni obrońca.
W poprzednim sezonie Pielorz miał pewne miejsce w składzie Bogdanki. Prezentował on równą, solidną formę i zamierzał zostać w Łęcznej. Mimo to latem pożegnano się z nim w niezbyt miłych okolicznościach. On sam nie chce już wracać do tego tematu. - Nie będę tego komentował - ucina.
Łukasz Pielorz: To było nieporozumienie
Termalica Bruk-Bet Nieciecza udowodniła, że w piłce nożnej ofensywna gra i optyczna przewaga nie zawsze przekładają się na korzystny wynik.
Źródło artykułu: