Mistrz zadał Lechii trzy potężne ciosy, ale są pozytywy w Gdańsku

Lechia Gdańsk jest jednym z najdziwniej grających zespołów w T-Mobile Ekstraklasie. Po ośmiu meczach ma na swoim koncie cztery zwycięstwa i cztery porażki, ale na swoim stadionie wygrała tylko raz.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

Klątwa PGE Areny Gdańsk trwa

Ostatnio drużyna z Gdańska miała znakomitą serię trzech zwycięstw z rzędu. Przed pojedynkiem ze Śląskiem Wrocław miała zaledwie trzy punkty straty do prowadzącej Legii Warszawa i ewentualne zwycięstwo w ósmej kolejce mogło zadecydować o tym, że gdańszczanie nie musieliby się już po co oglądać na dolne rejony tabeli.

Po godzinie gry Lechia prowadziła 2:0 i wydawało się, że kontroluje sytuację na boisku. - W tym meczu było wszystko. Duża dramaturgia i w momencie kiedy zdobyliśmy bramkę na 2:0 wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą. Mieliśmy akcję na 3:0, której nie wykończyliśmy po indywidualnej decyzji Piotrka Wiśniewskiego. Śląsk grał prosto i schematycznie, a jedynym zawodnikiem wrocławian chcącym nam zagrozić był Sebastian Mila - zauważył Bogusław Kaczmarek, trener biało-zielonych. Później po dwóch bramkach właśnie Sebastiana Mili i jednej Roka Elsnera, Śląsk w cudowny sposób wygrał mecz.

Piłkarze Lechii Gdańsk potwierdzili, że lepiej w tym sezonie spisują się podczas spotkań wyjazdowych. Jak dotąd w ośmiu meczach z udziałem biało-zielonych, sześciokrotnie wygrywali goście, a dwa razy gospodarze. Podopieczni Bogusława Kaczmarka zwyciężyli raz u siebie - w meczu z Lechem Poznań i trzy razy na obcych stadionach.

Ach ten Traore…

Reprezentant Burkina Faso rozpoczął mecz dosyć niemrawo. Co prawda starał się szarpać i walczyć, jednak w jego poczynaniach było sporo niedokładności i czasami wydawało się, że gra bardziej pod siebie, a nie dla drużyny. Czarnoskóry napastnik gdańskiego klubu należy jednak do tych piłkarzy, którzy potrafią przeprowadzić kluczową akcję. Pod koniec pierwszej połowy przeprowadził rajd na polu karnym rywala i został podcięty przez zawodnika Śląska. Co ciekawe do piłki dopadł Łukasz Surma i po jego zagraniu futbolówka wylądowała w siatce, jednak arbiter zdecydował się podyktować rzut karny. Stały element gry wykonał właśnie Abdou Razack Traore i wyprowadził Lechię na prowadzenie.

W drugiej połowie Traore przeprowadził akcję meczu. Minął jak tyczki obrońców Śląska i precyzyjnym podaniem pokonał Mariana Kelemena. Widać więc, że piłkarz Lechii jest w wysokiej formie. Czy jednak będzie nią cieszył swoich kibiców? O tym przekonamy się niedługo, gdyż na dniach ma podjąć decyzję odnośnie swojej przyszłości.

Dobry początek meczu znów zaprzepaszczony

Lechia Gdańsk po raz kolejny dobrze rozpoczęła spotkanie, ale nie była to wielka niespodzianka. Na cztery mecze u siebie, aż trzykrotnie gdańszczanie strzelali pierwszą bramkę. Gdy podwyższyli na 2:0 wydawało się, że nic już nie może im zagrozić. Rywale gdańszczan grali jednak do końca. - Trudno jest znaleźć jakieś pozytywy. Przegraliśmy wygrany mecz. Od pierwszych minut nie było to jakieś wielkie spotkanie w naszym wykonaniu. Niepotrzebnie próbowaliśmy grać ryzykowne piłki na tym fatalnym boisku. Mimo tego prowadziliśmy 2:0 i wydawało się, że kontrolujemy mecz. Później dwa rykoszety podcięły nam skrzydła. Trzecia bramka była już po naszym ewidentnym błędzie. Musimy przełknąć gorycz porażki - mówił rozżalony Jarosław Bieniuk.

Katami Lechii okazali się Sebastian Mila i Rok Elsner. - Bramkę kontaktową straciliśmy po prostym błędzie w defensywie. Byliśmy w przewadze czterech na dwóch i wystarczyło trochę minąć Milę. Był rykoszet i straciliśmy bramkę. Śląsk miał dużo szczęścia w końcówce, gdzie i Kacprzycki i Brożek mogli zdobyć bramkę. Szkoda straconej szansy, bo trzy punkty w meczu z wrocławianami otwierałyby zupełnie inne możliwości. Jestem pełen szacunku dla mojej drużyny za zaangażowanie i kilka bardzo dobrych akcji. Nie ustrzegliśmy się prostych błędów i Śląsk to wykorzystał. Wynik nie jest zasłużony, ale za zasługi punktów się nie daje - powiedział po meczu Bogusław Kaczmarek.

Młodzież powoli wchodzi do gry

Jedynym pozytywem dla Lechii po trzech ciosach zadanych przez piłkarzy Śląska jest postawa młodzieżowców. Kontuzji podczas spotkania doznali niestety Łukasz Surma i Ricardinho, po czym trener Bogusław Kaczmarek zdecydował się desygnować do gry młodzież – 18-letniego Łukasza Kacprzyckiego i 17-letniego Kacpra Łazaja. W kluczowym momencie spotkania tworzyli oni ofensywny kwartet z 23-letnim Mateuszem Machajem i 24-letnim Abdou Razackiem Traore. Czy gdańska młodzież w przyszłości będzie dostawała więcej szans na grę? - Jak będę wyglądał dobrze na treningach, to dlaczego nie - stwierdził dyplomatycznie Kacprzycki.

A że Lechia ma solidne zaplecze, widać choćby po wynikach trzecioligowych rezerw tego klubu. Lechia II Gdańsk w dziesięciu spotkaniach wygrała osiem razy i dwa razy zremisowała, zdobywając 21 bramek i tracąc zaledwie 4. Dzięki temu prowadzi nad drugimi Błekitnymi Stargard Szczeciński różnicą aż siedmiu punktów! Z klubów T-Mobile Ekstraklasy, w trzeciej lidze drużyny rezerw ma jedynie Pogoń Szczecin (szóste miejsce w grupie pomorsko-zachodniopomorskiej). Żaden klub z najwyższej ligi w Polsce nie ma też rezerw w IV lidze. Wobec tego czwarte miejsce de facto trzeciej drużyny Lechii w Młodej Ekstraklasie, również jest sporym wyczynem.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×