Śląsk przełamał wyjazdową niemoc

Piłkarze Śląska Wrocław odnieśli pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie. Mistrzowie Polski dokonali rzeczy niemożliwej, bo wydawało się, że sztuką dla nich będzie już remis w Gdańsku.

Do meczu w Gdańsku piłkarze Śląska Wrocław rozegrali trzy spotkania wyjazdowe w T-Mobile Ekstraklasie. Mistrzowie Polski najpierw przegrali w Łodzi z Widzewem, potem zremisowali w Bielsku-Białej, by następnie dostać srogie lanie od Górnika w Zabrzu. Bilans bezpośrednich meczów WKS-u w Gdańsku z Lechią także nie napawał optymizmem wrocławskich kibiców. Po ostatnim awansie do Ekstraklasy, drużyny z Dolnego Śląska i Wybrzeża mierzyły się już ośmiokrotnie. Bilans w tych pojedynkach jest niemal idealnie równy - padły w nich cztery remisy, dwukrotnie wygrywała Lechia i tyle samo razy Śląsk. Z kolei ostatnie wyjazdowe mecze Śląska z Lechią nie były udane, gdyż wrocławianom nie udało się odnieść w nich zwycięstwa. Na cztery spotkania Śląsk raz przegrał, a trzykrotnie padł wynik remisowy. - Nie zwyciężyliśmy na wyjeździe od dłuższego czasu, ale postaramy się to zmienić w Gdańsku. Żeby odnosić sukcesy, trzeba być skutecznym u siebie i na obcym terenie - komentował jeszcze przed niedzielnym spotkaniem Sebastian Mila, który jak później okazało zostałem bohaterem całego pojedynku.

Nic bowiem nie zanosiło się na to, że mistrz Polski z Gdańska przywiezienie nawet jakiekolwiek oczka. Zielono-biało-czerwoni do przerwy przegrywali bowiem 0:1, a tuż po wznowieniu gry Abdou Razack Traore podwyższył prowadzenie Lechistów na 2:0. - Było bardzo dużo emocji - było wszystko, co jest atrakcyjne w piłce nożnej. Mimo że mieliśmy bardzo dużo sytuacji w pierwszej połowie, to jednak przegrywaliśmy 0:1. W przerwie starałem się przekonać moich zawodników, żeby nie tracili wiary. Niestety krótko po zmianie stron straciliśmy drugą bramkę i sytuacja stała się bardzo trudna, ale na szczęście udało nam się wrócić do gry i ostatecznie wygrać ten mecz - mówił Stanislav Levy, opiekun Śląska.

W 62. minucie po spotkania, po uderzeniu Mili, wrocławianie zdobyli kontaktowego gola. W ciągu następnych dziesięciu minut Śląsk zdobył kolejne dwie bramki i wyszedł na prowadzenie, którego nie oddał już do samego końca! - Kontaktowa bramka dała nam wiatr w żagle. Tak samo chcieliśmy zagrać przy stanie 0:1, bo wiedzieliśmy, że gol doda nam skrzydeł. Druga połowa zaczęła się jednak inaczej niż chcieliśmy, było jeszcze trudniej - wyjaśniał Mila, który dwukrotnie pokonał golkipera Lechistów.

- Cieszy to, że pokazaliśmy charakter i udało nam się wygrać to spotkanie. Punkty jadą do Wrocławia i dopisujemy je do swojego dorobku - dodał Waldemar Sobota.

Gola, który ostatecznie dał trzy punkty mistrzom Polski, strzelił Rok Elsner, czyli specjalista od bramek, które mają ogromne znaczenie. - Nie pamiętam takiego meczu, żeby z 0:2 zrobić 3:2, szczególnie kiedy zdobywałem gola. Takie zwycięstwa smakują najlepiej. To już kolejny raz, kiedy przegrywamy, ale udaje nam się odrobić straty. Musimy być silni psychicznie i wykorzystywać swoje okazje, tak jak zrobiliśmy to w Gdańsku. Wygraliśmy na wyjeździe, ale dzięki fantastycznej atmosferze na trybunach czuliśmy się jak u siebie - mówił Słoweniec po meczu.

Piłkarze Śląska mogli się cieszyć z pierwszego wyjazdowego zwycięstwa
Piłkarze Śląska mogli się cieszyć z pierwszego wyjazdowego zwycięstwa

Kibice Śląska Wrocław na wyjazdową wygraną swojej drużyny musieli czekać aż do 8. kolejek. U siebie na Stadionie Miejskim we Wrocławiu piłkarze WKS-u są niepokonani i wygrali wszystkie swoje potyczki. Już jednak w następnej kolejce mistrz Polski podejmować będzie w starciu derbowym KGHM Zagłębie Lubin. Fani WKS-u nie marzą zapewne o niczym innym, jak o podtrzymaniu passy. Następnym wyjazdowym rywalem zielono-biało-czerwonych będzie natomiast Pogoń Szczecin.

Źródło artykułu: