To był niesamowity piątek w Bielsku-Białej. Po obfitującym w zwroty akcji, gole, rzut karny i wszystko to, co w piłce nożnej może się wydarzyć, Lechia Gdańsk pokonała ostatecznie 3:2 Podbeskidzie Bielsko-Biała i pozostaje liderem jesieni jeśli chodzi o mecze wyjazdowe (4 zwycięstwa, 1 porażka - przyp. red.). Był to dramatyczny mecz dla gdańszczan nie tylko ze względu na przebieg wydarzeń na boisku, ale także poważne urazy, które doznali piłkarze Lechii.
W 30. minucie spotkania w jednym z powietrznych pojedynków pod bramką Podbeskidzia środkowy obrońca Jarosław Bieniuk zderzył się z jednym z rywali tak mocno, iż złamał nos. Od razu na twarzy zawodnika pojawiła się krew, a piłkarz był długo opatrywany jeszcze na murawie. Konieczna była zmiana, a na placu gry pojawił się w jego miejsce Brazylijczyk Deleu. - Zejście Jarka z boiska trochę zdestabilizowało naszą grę w obronie, ale myślę, że zaopatrzony w odpowiednią maskę, będzie gotowy do gry na mecz z Legią - optymistycznie diagnozował trener Lechii, Bogusław Kaczmarek.
To nie był koniec złych wiadomości dla gdańszczan. W 79. minucie spotkania konieczna była kolejna przymusowa zmiana w ekipie gości. Przy wejściu na piłkę pod nogi przeciwnika rękę najprawdopodobniej złamał - takie są wstępne diagnozy - Bartosz Kaniecki. Golkiper Lechii z grymasem bólu na twarzy, trzymając się za lewą rękę musiał zejść z boiska. Zastąpił go Michał Buchalik.
Sytuacja kadrowa Lechii w tej chwili, mówiąc delikatnie, nie jest najlepsza. Już na mecz z Podbeskidziem trener Kaczmarek desygnował do kadry kilku młodzieżowców, niedawnych mistrzów Polski juniorów. Na ławce rezerwowych znalazło się miejsce dla młodych Kacpra Łazaja, 18-letniego Wojciecha Zyski oraz ledwie 17-letniego Przemysława Frankowskiego.
Trener Kaczmarek nie mógł skorzystać ze sporej grupy podstawowych zawodników, jak Marko Bajić, Paweł Nowak, Piotr Wiśniewski, Łukasz Kacprzycki, Sebastian Małkowski, Lewon Hajrapetjan czy Piotr Grzelczak. Teraz do kontuzjowanych, leczących urazy i pauzujących z innych powodów dołączy z pewnością Kaniecki i być może również - mimo optymizmu szkoleniowca Lechii - Bieniuk.
- To prawda, ostatnie mecze okupiliśmy kontuzjami. Nie ma Lewona (Hajrapetjana - przyp. red.), Marko Bajić miał poważny uraz, Sebastiana Małkowskiego... Na pewno brakuje nam kilku chłopaków. Mamy jednak mocny skład nadal. Na ławce byli w meczu z Podbeskidziem Krzysiek Bąk, Andreu, Deleu. Niektórzy leczą kontuzje, ale być może szybko wrócą, np. Paweł Nowak - mówi portalowi SportoweFakty.pl napastnik Grzegorz Rasiak.