Maciej Mielcarz: Mogliśmy się załamać

Po 9. kolejce T-Mobile Ekstraklasy, Maciej Mielcarz nie będzie mógł dopisać do swojego dorobku kolejnego meczu z czystym kontem. W konfrontacji z Wisłą Kraków wpuścił dwa gole.

- Jeżeli traci się bramkę w pierwszej minucie spotkania to na pewno jest spora złość, ale też wielka chęć odrobienia wyniku. Mieliśmy na to blisko pięćdziesiąty minut gry. Ale minęło parę chwil i dostajemy kolejną bramkę - mówił rozgoryczony kapitan Widzewa Łódź, Maciej Mielcarz. - W tej sytuacji mogliśmy się załamać. Ale pokazaliśmy, że potrafimy walczyć i stać nas na odrobienie strat. Szkoda tylko czerwonej kartki Mehdiego. Gdyby nie ona, to wszystko mogłoby się wydarzyć- dodał.

Maciej Mielcarz musiał wyjmować piłkę z siatki już w pierwszej minucie gry
Maciej Mielcarz musiał wyjmować piłkę z siatki już w pierwszej minucie gry

Czerwono-biało-czerwoni zdołali strzelić kontaktowego gola w 28. minucie spotkania, kiedy na listę strzelców wpisał się Mehdi Ben Dhifallah. Po tej akcji gospodarze uwierzyli, że wciąż mogą osiągnąć dobry rezultat i zaczęli coraz groźniej atakować bramkę "Białej Gwiazdy". - Złapaliśmy kontakt i wszystko mogło się wydarzyć, dopóki graliśmy jedenastu na jedenastu. Ale niestety jeden z naszych zawodników zobaczył czerwoną kartkę i musieliśmy grać w osłabieniu. Ciężko było cokolwiek zrobić w tym momencie - przyznał 32-letni golkiper.

Arbitrem łódzko-krakowskiej konfrontacji miał być Robert Małek, który w Łodzi nie pojawił się z powodu kontuzji. 41-letniego sędziego zastąpił Tomasz Wajda do którego łodzianie mieli wiele pretensji. - Nie chcę oceniać pracy sędziego. Spotkanie miał prowadzić pan Małek, który nie dojechał. Nie wiem co się stało. Nie chcę komentować tego na gorąco - zakończył.

Komentarze (0)