Bartosz Tarnowski: W ostatnim meczu doznaliście drugiej porażki z rzędu przed własną publicznością. Tym razem przegraliście z Wisłą Kraków 1:2, a obie bramki straciliście na początku spotkania. Na pewno nie tak wyobrażaliście sobie tę konfrontację.
Sebastian Dudek: Ciężko powiedzieć, co poszło nie tak. Generalnie przespaliśmy pierwsze minuty, w których straciliśmy dwie bramki i to w jakiś sposób ustawiło to spotkanie. Cieszy to, że z przebiegu całego spotkania strzeliliśmy bramkę i mieliśmy sytuacje, żeby przynajmniej zremisować to spotkanie. Sądzę, że mogliśmy pokusić się o zwycięstwo, gdybyśmy grali w jedenastu. Ale co zrobić. Zespół Wisły grał lepiej w piłkę, ale to my stwarzaliśmy sobie sytuacje. Szkoda, szkoda, bo gdybyśmy zdobyli jakiekolwiek punkty w tym meczu, to inaczej byśmy patrzyli na tę konfrontację.
W drugiej połowie to wy byliście stroną przeważającą i raz po raz atakowaliście bramkę krakowskiej Wisły. Wasze ataki zostały zahamowane w chwili, gdy Mehdi Ben Dhifallah otrzymał czerwoną kartką, która była konsekwencją nieodpowiedzialnego zachowania.
- Można wyciągać pozytywy i negatywy. Uważam, że może byliśmy groźniejsi w drugiej połowie, bo przeważającą stroną - pod względem posiadania piłki - była Wisła. Wiadomo, że to różnie się przekłada, bo można mieć wysoki procent posiadania piłki, ale tylko na swojej połowie. Cieszy to, że się podnieśliśmy i do końca walczyliśmy. Dążyliśmy do uzyskania remisu, a później do zwycięstwa. Ale tak się nie stało – szkoda. Straciliśmy punkty, a chcemy zdobyć ich najwięcej.
W ostatnich spotkaniach zawodzi linia defensywna, która na początku sezonu była niemal bezbłędna.
- Na początku było fajnie, wszyscy nas klepali po plecach, bo wygrywaliśmy i traciliśmy mało bramek. Cały zespół pracował w obronie. Teraz coś się zacięło. Nie jest to tylko i wyłącznie wina obrony, bo w tych czasach cały zespół broni i nie można obarczać winą tylko linii defensywy. Popełniamy jakieś tam małe błędy i praktycznie każdy ten błąd jest wykorzystywany przez przeciwnika. Wiadomo, że na początku też mieliśmy kilka błędów, po których rywale nie zdobywali bramek. A teraz jesteśmy karceni po każdym najmniejszym błędzie. To się właśnie zmieniło w ostatnich spotkaniach. Ale nie załamujemy rąk. Pracujemy dalej na treningach, aby nasza gra wyglądała jak najlepiej i żebyśmy popełniali jak najmniej błędów.
Czy brak ekstraklasowego doświadczenia u większości zawodników może być powodem waszych częstych błędów?
- Nie wiem. Można sobie tak powiedzieć, lecz nie sądzę, żeby to było powodem popełnianych przez nas błędów. Początek sezonu wyglądał ciut lepiej pod kątem organizacji gry. Tutaj coś się zadziało. Nie wiem, czy za bardzo uwierzyliśmy w nasze możliwości i nie musimy już ciężko pracować na treningach, żeby cały czas to poprawiać. Może mieliśmy wtedy więcej szczęścia? Nie wiem, ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Ale doświadczenie nabiera się z meczu na mecz. Są takie momenty, że gdzieś coś się na chwilę zacina i przeciwnik to wykorzystuje. Ale nie róbmy z tego tragedii. Za nami dopiero dziewięć kolejek i cały czas się zgrywamy, bo gramy ze sobą krótki czas. Myślę, że im więcej meczów zagramy razem, tym będzie lepiej.
Problemem Widzewa jest również to, że wielu graczy nie potrafi trzymać nerwów na wodzy i w łatwy sposób daje się prowokować rywalom. Tak było w meczu z Wisłą, gdzie otrzymaliście kilka żółtych kartek.
- Ja powiem w ten sposób, nie wiem czy taki problem jest, czy też nie. Wiadomo, że każdy się denerwuje w różnych sytuacjach, każdy inaczej reaguje na boisku. Dochodzi do różnych sytuacji i nie wiadomo, co zrobi zawodnik. Nie wszystko sędzia zobaczy, nie wszystko kamera wyłapie. Ale my to widzimy. Padają też nieprzyjemne słowa. Nie raz człowiek się zagotuje. Przegrywaliśmy w ostatnim meczu i wiadomo, że się gotujemy w wielu sytuacjach. W takich momentach trzeba trochę spokoju. Człowiek dopiero po meczu myśli, że postąpił źle. Każdy popełnia błędy. Nie ma osób, które by ich nie popełniały. Rozumiem ich, ale wiadomo, że trzeba na to uważać, bo wiem, jak łatwo osłabić zespół. Wtedy ciężej walczy się o punkty. Takie rzeczy się zdarzają. Można mieć czasami pretensje, ale one są chwilowe. Ja do nikogo nie mam pretensji, bo wiem, że w niektórych sytuacjach puszczają nerwy. Wtedy musimy pomóc naszym kolegom, aby ich uspokoić, żeby nie dochodziło do osłabień zespołu.
Ostatnie spotkania potwierdzają to, że jak strzelacie jako pierwsi bramkę, to wygrywacie. Natomiast gdy rywal strzeli pierwszy, to nie zdobywacie kompletu punktów.
- Wiadomo, że ciężko się podnosi, gdy się przegrywa. Ale w takich momentach drużyna pokazuje zgranie i charakter, a także bardzo ważne wartości. My gramy razem dopiero od początku tego sezonu i ciężko wyciągać daleko idące wnioski. Potrzebujemy czasu i spokoju, żeby ciężko trenować i ciężko pracować na treningach, aby się zgrywać. Cieszy to, że na początku rozgrywek wygraliśmy cztery spotkania i zapewniliśmy sobie spokój psychiczny, dzięki czemu nie mam na nas dużej presji. Podejrzewam, że teraz, gdybyśmy mieli np. 10 punktów mniej, to byłaby na nas dużo większa presja i to mogłoby wyglądać gorzej. Tak naprawdę mamy spokój psychiczny do tego, żeby dalej ciężko pracować. Jak już mówiłem nie raz, mamy dużo młodych chłopaków i nie zawsze można sobie z tą presją poradzić. Przed nami jeszcze wiele kolejek i tych punktów musimy jeszcze trochę zdobyć, aby zapewnić sobie byt w tej lidze.
Po dziewięciu kolejkach jesteście bliscy spełnianie tego celu. Jak mówił wasz trener, Radosław Mroczkowski, aby zapewnić sobie ligowy byt potrzeba minimum 30 punktów.
- Powiem tak: sytuacja w tabeli powoli się spłaszcza, bo takie zespoły z dołu tabeli, jak Ruch, Zagłębie Lubin, czy Korona Kielce, miały walczyć o puchary, ale na początku tych wyników nie miały, a teraz zaczynają zdobywać punkty. My musimy też zdobyć trochę punktów, aby zapewnić sobie byt w tabeli, a później myśleć o czymś więcej. Będzie też przerwa zimowa, podczas której można zgrać lepiej zespół i dopracować elementy gry, która nam nie wychodzą najlepiej. Na razie cieszy to, że jesteśmy w górnej części tabeli, bo każdy nas skreślał przed sezonem. A my udowodniamy, że potrafimy grać w piłkę i można złożyć naprawdę fajny zespół z młodych i doświadczonych zawodników.
W nadchodzącą sobotę udajecie się na mecz do Białegostoku, gdzie zmierzycie z miejscową Jagiellonią, która ostatnio pokonała poznańskiego Lecha.
- Każdy mecz jest inny. Jagiellonia potrafiła zagrać raz lepsze, a raz gorsze spotkanie. Teraz wygrała na Lechu, gdzie każdy ich skreślał. Mecz meczowi nie jest równy. My tam jedziemy aby powalczyć o zwycięstwo. Jak będzie, zobaczymy.
Tegoroczne zmagania pokazują, że białostocczanie lepiej radzą sobie na wyjazdach, niż u siebie. Natomiast wam ostatnio lepiej idzie rola gości, niż gospodarzy. Czy to znak, że sięgniecie po kolejny komplet punktów?
- Nie patrzę na takie rzeczy, bo ciężko przywiązywać wagę do takich spraw. Jak mielibyśmy tak robić, to możemy dziś założyć, że kolejny mecz u siebie przegramy. Moim zdaniem to jest złe, jeżeli patrzy się na statystki. Czeka nas ciężkie spotkania. Każdy zespół, jak gra u siebie, to zostawia serce i zdrowie na boisku, aby móc wygrać przed własną publicznością. To nie jest tak, że oni wolą grać na wyjazdach, a nie u siebie. My tam jedziemy, żeby zdobyć jakieś punkty i to jest dla nas najważniejsze. Chcemy mieć tych punktów jak najwięcej, mówiłem już wcześniej dlaczego. Czy oni grają słabiej u siebie? Pokaże nasze najbliższe spotkanie. Każdy mecz jest inny. My musimy zagrać swoje spotkanie i nie myśleć o tym, jak gra Jagiellonia.
Przed każdym meczem Widzewa pojawia się znak zapytania, kto zagra w ataku. Pełnisz rolę podwieszonego napastnika i miałeś okazję współpracować już ze wszystkimi napastnikami. Powiedz, z kim najlepiej układa ci się współpraca na boisku.
- Nie wiem, czy jest problem z napastnikiem odnośnie składu. Trener szuka różnych rozwiązań. Nie wiem, czy któryś z graczy ma pewne miejsce w składzie, bo szkoleniowiec podejmuje decyzję po treningach. Nie sądzę, żeby miał być problem z napastnikiem. Każdy musi pracować na to, żeby zasłużyć sobie na miejsce w pierwszym składzie i tutaj bym patrzył na to, pod takim kątem. Nie ma tak, że tylko jedna osoba musi martwić się o skład. Ja gram z każdym, nie patrzę na to, jak kto się nazywa, jak wygląda czy dobrze mi się z nim gra. Muszę wypracować drużynie, czy też sobie sytuacje. Nie zawsze to mi się udaje. Napastnik jest rozliczany z bramek. Ale jak nie ma dużo podań i sytuacji, to ciężko jest mu strzelić gole. Także każdy musi uderzyć się w pierś. Cały zespół pracuje na bramki i żeby obronić wynik.
W ostatnich dniach pogoda nie rozpieszcza piłkarzy i jesteście zmuszeni do trenowania w śniegu. Takie warunki nie sprzyjają na pewno pięknej grze i w Białymstoku czeka was nie lada zadanie.
- Każdy zespół chce grać piękną piłkę. Nie zawsze można tak grać, bo gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Ale jak mamy grać mecze na śniegu, to nie będzie to sprzyjało ani jednemu, ani drugiemu zespołowi. W takich warunkach atmosferycznych może być wiele przypadku i z niczego może paść bramka. Mecze na śniegu nie są więc dobrym widowiskiem. Jest to typowa walka u punkty. Będzie dużo walki, przepychanki i mało gry w piłkę. Kto strzeli, ten wygra. Myślę, że lepiej grać na trawiastych boiskach, nawet jak jest miękko, ale ta piłka może chodzić od jednego do drugiego zawodnika. Jeżeli chodzi o grę w śniegu, to nie są to zawody sportowe. Na śniegu można grać dla wygłupów, na treningu.
W Widzewie chciał coś udowodnić i kilka meczów mu wyszło, po czym...zgubił formę z początku sezonu.