Dwa "tysiące" superstrzelca Olimpii

Najskuteczniejszy strzelec Olimpii Grudziądz, Piotr Ruszkul po meczu nie miał powodu do zadowolenia, bo mimo kilku świetnych okazji nie zdołał trafić do siatki. Zarobił za to... dwa "tysiące".

Olimpia Grudziądz rzutem na taśmę uratowała remis w wyjazdowej potyczce z GKS Katowice. Największym pechowcem sobotniej potyczki był najskuteczniejszy strzelec biało-zielonych, Piotr Ruszkul, który dwa razy trafił w poprzeczkę bramki Witolda Sabeli.

Skórę "Ruskowi" uratował tym razem bramkarz Olimpii, Michał Wróbel, który w ostatniej akcji meczu pięknym strzałem głową po dograniu z rzutu rożnego doprowadził do wyrównania.

Po końcowym gwizdku napastnik grudziądzkiej drużyny żartował, że byłby królem podwórkowej zabawy w "tysiąca", w której punkty przyznawane są za obijanie słupków, spojenia i poprzeczki bramki. - W "tysiąca" na boisku byłbym nie do pokonania, ale w lidze za coś takiego punktów nie przyznają. Najważniejsze jest jednak to, że udało nam się ten mecz zremisować, bo z przebiegu gry, to minimum, na jakie zasłużyliśmy - przekonuje zawodnik drużyny Tomasza Asensky'ego.

W przerwie z powodu braku skuteczności Ruszkul stał się przedmiotem żartów ze strony kolegów z zespołu. - Trzeba będzie pomyśleć, żeby w tygodniu postawić chłopakom po piwie, bo sytuacje, w których trafiałem w poprzeczkę były klarowne. Najpierw uderzyłem z głowy z kilku metrów, a potem przez nikogo nieatakowany sprzed linii pola karnego. Miałem jeszcze jedną sytuację, w której obrońca zblokował mój strzał. Mogłem to trochę inaczej wykończyć, a nie bić na siłę, ale czasu już nie wrócę - bezradnie rozkłada ręce 27-latek.

Mimo szczęśliwie uratowanego remisu po meczu w szatni Olimpii kipiło od niedosytu. - Myślę, że z przebiegu meczu byliśmy lepszym zespołem i powinniśmy ten mecz wygrać. Niestety w piłce jest tak, że nie zawsze drużyna, która prowadzi grę i stwarza sytuacje zdobywa bramki, a wcześniej bramkę praktycznie sami sobie strzeliliśmy. Całe szczęście dla "Wróbcia", że naprawił to co nam się nie udawało i uratował nam chociaż oczko - kiwa głową z uznaniem Ruszkul.

Grudziądzanie na boiskach I ligi niepokonani są od sześciu spotkań. - Pewnie patrząc na boiskowy zegar wielu postawiło już na nas krzyżyk i dopisało trzy punkty dla GieKSy, ale my do samego końca wierzyliśmy, że losy tego meczu uda się odwrócić. Czegoś takiego, żeby bramkarz w 94. minucie ratował mojej drużynie remis jeszcze nigdy nie przeżyłem, ale przez takie dreszczowce ludzie kochają futbol - puentuje napastnik drużyny z Piłsudskiego.

Komentarze (2)
_szakal_
7.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
avatar
paawloo123
6.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jako najskuteczniejszy napastnik dobrego,pierwszoligowego klubu,to nie może sobie pozwolić na takie poprzeczki.Musi strzelać bramki z takich sytuacji.Nie zgadzam się jednak z określeniem że Rus Czytaj całość